poniedziałek, 30 stycznia 2017

Rozmowa z Beatą Skowrońską

"To nie było łatwe zadanie, ale takie w Agencie lubimy" - napisała Beata Skowrońska przy okazji przekazywania odpowiedzi na pytania związane z programem. Tym razem rozmowa nie jest podzielona, prezentuję całość za jednym zamachem. Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości uczestniczki drugiej edycji "Agenta".
Proszę opowiedzieć o powodach, które skłoniły panią do wzięcia udziału w programie.
Byłam wielką fanką pierwszej edycji. Zachwycił mnie niezwykły klimat tego programu, jego dramaturgia, muzyka, piękne i tajemnicze miejsca, które odwiedzali uczestnicy, intrygujące i wymagające zadania. Kiedy tylko pojawiła się zapowiedź drugiej edycji, postanowiłam wysłać swoje zgłoszenie, choć jak to zwykle bywa, na zbyt wiele nie liczyłam. Kiedy przyjechałam na pierwszy casting, w poczekalni było kilkaset osób. Zastanawiałam się, co ja tu robię? Tylko tracę mój cenny czas, który powinnam wykorzystać na przygotowania do ślubu, który był za tydzień! Każdy pewny siebie, niektórzy z doświadczeniem w telewizji, piękne i wystrojone dziewczyny. Co ciekawe, żadnej z tych osób w programie nie spotkałam. 
Czy fakt, że wcześniej wyemitowana została jedna edycja programu powodował, że według pani uczestnikom kolejnej edycji było łatwiej czy trudniej rywalizować o nagrodę i tropić Agenta?
Swoją przygodę z Agentem rozpoczynałam z konkretnymi założeniami. Wydawało mi się, że zwodzenie ludzi i kierowanie na siebie podejrzeń o bycie Agentem, aby wygrać, jest dziecinnie proste. Jednak już po pierwszym dniu realizacji programu zrozumiałam, jak bardzo się myliłam! To czego dowiedziałam się o sobie, to to, że o wiele ważniejsze są dla mnie dobra zabawa i nawiązane relacje, niż gra i manipulacja. 
Znajomość formuły programu pomogła nam o tyle, że od samego początku wiedzieliśmy, o co chodzi w tym programie. Zapamiętywaliśmy każdy szczegół, ponieważ wiedzieliśmy jakich pytań możemy się spodziewać. Później natomiast już każdy uczestnik rozegrał to indywidualnie, tak jak uważał, że będzie najlepiej, zgodnie ze swoim sumieniem i oczekiwaniami związanymi z tym programem. Ja niestety dość szybko straciłam czujność, ale dzięki temu mam dobre wspomnienia i nie mam się czego wstydzić.
Czy znając pierwszą edycję i wiedząc, jakie zadania wykonywali uczestnicy, przygotowywała się pani w jakiś szczególny sposób do programu (np. poprzez trening sportowy)?
Raczej odwrotnie. Wysyłałam zgłoszenie do programu, gdyż czułam się na to wyzwanie gotowa pod każdym względem i chciałam sprawdzić swoje możliwości. 
Rywalizacja – czyli wykonywanie zadań – rozpoczęła się drugiego dnia. Pamięta pani, co robiliście pierwszego dnia pobytu w Hiszpanii?
Bardzo dobrze pamiętam, ponieważ spędziliśmy wtedy wspólnie jeden z fajniejszych wieczorów! Byliśmy wciąż w komplecie, siedzieliśmy przy jednym stole, zapijając hiszpańską kuchnię czerwonym winem. Opowiadaliśmy bardzo szczerze o sobie, słuchaliśmy siebie nawzajem. Było dużo śmiechu i mnóstwo zaskakujących historii. Myślę, że to wtedy właśnie zawiązały się pierwsze przyjaźnie i antypatie, a ja poczułam, że to będzie fantastyczna przygoda.
Bała się pani „rywalizacji” z bykiem?
Bardzo się bałam! Zanim przystąpiliśmy do zadania, obejrzeliśmy walkę torreadora z dużym bykiem i myśleliśmy, że to właśnie z nim przyjdzie nam się zmierzyć. Na szczęście nasz byczek ważył „tylko” 150 kg. 
Sprawnie przeszła pani po linie w zadaniu z pulsometrem. Lektor skomentował to słowami, że jest pani zaskakująco opanowana. Nie odczuwała pani w ogóle strachu, czy może miała pani jakiś sposób na opanowanie pulsu?
Jestem osobą opanowaną i kontrolującą emocje. Bardzo dobrze potrafię koncentrować się na zadaniach. Myślę o celu. Przejście nad przepaścią nie było dla mnie straszne, czułam się dość bezpiecznie. Miałam uprząż, kask, nogi stabilnie oparte o sztywną linę, za drugą linę można było się złapać. Naprawdę nie było się czego bać! Nie widziałam w tym zadaniu nic ryzykownego, więc opanowanie pulsu nie było trudne.
Czy pamięta pani, jakie pytanie zadała agentowi, podczas spotkaniu z nim po zadaniu "Dźwig" i jaką odpowiedź otrzymała?
I tu musiałam sięgnąć do moich notatek, bo aż tak dobrej pamięci niestety nie mam! Tak naprawdę poproszono nas o przygotowanie i zadanie Agentowi trzech pytań, lecz w programie pokazano tylko jedno na uczestnika. Odpowiedzi na pytania były tak wymijające, że nic nam nie wyjaśniły. I o to realizatorom chodziło! Przed zadaniem zamknięto nas w osobnych pokojach, bez możliwości wyjścia i bez telefonów. To był pierwszy wieczór, kiedy nie było imprezy. Niestety też się nie wyspaliśmy, bo budzili nas w nocy i wywozili do lochów, na spotkanie z Agentem.
1: Czy Agent przeszedł po linie nad przepaścią?
Tylko jedna osoba nie próbowała przejść po linie.
2. Czy Agent na pierwszej kolacji otworzył kopertę z piórkiem?
Agent otworzył kopertę, tak jak wszyscy.
3. Którym samochodem jeździ Agent?
Agent innym samochodem jeździ w Hiszpanii, innym w Polsce. O który samochód chodzi?
Obawiała się pani, że w zadaniu „Mądrzy, praktyczni i głupi” Hania wrzuci panią do grupy „głupich”, a więc tak, jak zrobili to inni mający odgadnąć, jakiego podziału dokonała Hania? I czy osoby, które ostatecznie znalazły się w tej grupie w dalszej części programu w jakiś sposób okazywały niezadowolenie z powodu umieszczenia ich w tej grupie?
Z jednej strony obawiałam się o umieszczenie mnie w grupie ”głupich” przez Hanię, jednak mam do siebie na tyle dystansu i pokory, że dałabym sobie z tym radę. Później nawet pomyślałam (i pewnie nie tylko ja), że Hanka umieściła mnie w grupie „mądrych” specjalnie, żeby „położyć” zadanie, bo przecież nikt by na to nie wpadł! Ponieważ podejrzewałam ją o bycie Agentem, utwierdziło mnie to w przekonaniu, że faktycznie może nim być. A wracając do grupy „głupich”, to mogę potwierdzić, że była osoba, która do końca programu nie mogła tego przeboleć.
Jak po latach ocenia pani zachowanie na moście w stosunku do Asi, która nie zdecydowała się na skok na bungee?
Zachowanie było kumulacją emocji, które nagromadziły się już wcześniej, a jej decyzja o niewykonaniu skoku była po prostu punktem kulminacyjnym. Chodziło o zbyt przerysowane i asekuracyjne podejście Asi do ekstremalnych zadań. Zgłaszając się do programu dobrze wiedzieliśmy, jakiego typu wyzwań można się spodziewać i jako grupa oczekiwaliśmy od siebie nawzajem współpracy i poświęcenia. Każdy z nas bał się tego skoku, jednak uważaliśmy to zadanie za doskonałą okazję do pokonania własnych słabości. Wydawało nam się, że po to tam jesteśmy, żeby się przełamywać, sprawdzać. Wbrew pozorom, mimo że ostatecznie zaliczyliśmy to zadanie, dzięki dobrej decyzji Hani i Romana, to wcale nie uznaliśmy Asi za bohaterkę. Dla większości z nas w tamtym zadaniu ważniejsze i znacznie cenniejsze było przełamanie strachu, niż zarobione dla grupy pieniądze. 
Za każdym razem w teście o agencie typowała pani jako tytułową bohaterkę Hanię. Co takiego przekonywało panią, iż to ona jest agentem? 
Hania od samego początku programu weszła „w rolę”. Nie nawiązywała zbyt bliskich relacji, nie konsultowała się z nikim, grała sama. Wydawało się, że była zawsze doskonale przygotowana do zadań i miała przy sobie to, co mogło być potrzebne, np. rękawiczki w zadaniu nad przepaścią, brak makijażu przed skokiem do wody. Pamiętam, jak po nocnej rozmowie z Agentem, wiele razy powiedziała, że boli ją kark, ściągając na siebie podejrzenie, że to ona siedziała całą noc na krześle przebrana za Agenta, ze spuszczoną głową. 
Pamięta pani, co pomyślała i jak zareagowała na wyciągnięcie czerwonego piórka?
Czerwone piórko było dla mnie wielkim szokiem, było jak kubeł zimnej wody. Przez dłuższą chwilę wydawało mi się, że to pomyłka, przecież tak świetnie typowałam! Byłam w środku wspaniałej zabawy, którą mi brutalnie przerwano. Jeden z uczestników powiedział mi później, że wygrałam konkurs na „najbardziej wkurzone czerwone piórko”. Na początku myślałam, że wszyscy typują Hankę, a ja odpowiedziałam najgorzej na pytania. Dopiero kiedy otrząsnęłam się z szoku, dotarło do mnie, że Agentem jest ktoś inny. Myślałam jednak, że to Bartek.
A może pamięta pani jakieś ciekawe, zabawne lub nietypowe zdarzenie podczas kręcenia „Agenta”, które nie zostało pokazane w telewizji?
Takich zabawnych zdarzeń było mnóstwo. Adrenalina sprawiała, że nie czuliśmy zmęczenia. Najfajniej było właśnie wtedy, kiedy nie było z nami kamer. Zbieraliśmy się wieczorami w jednym pokoju, graliśmy na gitarze, śpiewaliśmy, śmialiśmy się do łez, prowadziliśmy szczere i bardzo otwarte rozmowy do późnych godzin nocnych. Potem byliśmy niewyspani i kto mógł, dosypiał w samochodzie. Mieliśmy swój własny świat, niepowtarzalną atmosferę, język, który rozumieliśmy tylko my, luz (my mówiliśmy „Andaluz”)! Tego nie da się opowiedzieć! A z nietypowych zdarzeń, to np. jedna z realizatorek złamała nos, ponieważ nie zauważyła szklanych drzwi w hotelu, a te się nie otworzyły. Z kolei jeden z operatorów naciągnął sobie kręgosłup, gdy skacząc z mostu, odchylił się zbyt mocno do tyłu i nie złapał się liny. Albo na przykład, kiedy po odpadnięciu z programu wracaliśmy na finał do Hiszpanii, zbankrutowały linie lotnicze, którymi lecieliśmy. Okazało się, że nasze bagaże zostały w Brukseli, tam gdzie mieliśmy przesiadkę, w związku z czym nie mieliśmy strojów na finałową kolację. Dlatego właśnie na ostatniej kolacji finałowa trójka jest ubrana elegancko, a reszta ma na sobie T-shirty z logo Agenta. Bagaże odzyskaliśmy prawie miesiąc po finale. 
Jak wyglądało kręcenie „Agenta” od kulis – czyli przygotowywanie sprzętu, mikrofonów, itp., rozmieszczenie ekipy kręcącej program… Może zdarzyła się sytuacja, że jakieś zadanie z jakichś powodów zostało opóźnione? Czy wpływ na kręcenie w danym momencie miała pogoda?
„Agenta” realizowała ekipa profesjonalistów, gdzie każdy znał swoje miejsce i wiedział co do niego należy. Czasami trzeba było powtarzać ujęcia, bo mikrofon wszedł w kadr, albo rzucał na nas cień, albo biegaliśmy tak szybko, że realizatorzy za nami nie nadążali. Po pewnym czasie już sami wiedzieliśmy, jak się ustawiać, żeby zdjęcia dobrze wyszły. Pamiętam też, że finał Agenta miał być kręcony na Gibraltarze, jednak zaniechano tego pomysłu ze względu na nasze bezpieczeństwo. To był rok 2001, miesiąc po ataku na WTC. 
Była pani zaskoczona, że to Mirek okazał się Agentem?
Tak, byłam mocno zaskoczona. Zupełnie na niego nie stawiałam. To była bardzo trudna rola i ze względu na moją „relacyjną” naturę, nie byłabym w stanie jej odegrać. Cieszę się, że nie musiałam.
Opuściła pani program w jego połowie. Żałuje pani, że nie wzięła udziału w jakimś zadaniu, które uczestnicy wykonywali już po pani wyjeździe z Hiszpanii?
Bardzo żałuję że nie wzięłam udziału w zadaniu ze sztafetą oraz wydostaniu się z zamkniętych pokoi. Często myślę sobie o tym ostatnim zadaniu, odwiedzając „escape roomy”, które ostatnio stały się bardzo popularną formą rozrywki. 
Czy wyjeżdżając z Hiszpanii otrzymała pani informację, kiedy będzie pani musiała wrócić do tego kraju – na finałową kolację? 
Od początku wiedzieliśmy, że realizacja programu zajmie około 3,5 tygodnia. Powrót do Hiszpanii na finał był dla mnie jak nagroda pocieszenia. Kiedy finałowa trójka walczyła w ostatnich rywalizacjach, my odpoczywaliśmy i zwiedzaliśmy Kordobę, a w szczególności Wielki Meczet.  
Proszę opowiedzieć, co się zmieniło, zdarzyło w pani życiu od momentu zakończenia emisji programu „Agent”, a także o ewentualnych propozycjach lub zainteresowaniach ze strony mediów.
Z większych zmian, to na pewno urodzenie dzieci. Co ciekawe, pierwsze dziecko urodziłam dokładnie tego samego dnia, w którym wyjeżdżaliśmy do Hiszpanii, tylko 3 lata później. Córka jest uczennicą gdańskiej Szkoły Baletowej, a syn trenuje piłkę nożną. Od wielu lat pracuję jako księgowa w dużej, skandynawskiej firmie w Gdańsku. Po „Agencie” miałam propozycję wystąpienia w programie Ewy Drzyzgi, z której jednak nie skorzystałam.
„Agent” mimo upływu lat ma wciąż bardzo wielu fanów. Jest pani zaskoczona, że nadal ludzie pamiętają i chętnie oglądają stare edycje programu, podziwiając uczestniczących w nim ludzi?
Jestem bardzo zaskoczona! Nie sądziłam, że są ludzie, którzy aż tak wnikliwie oglądali Agenta, tak dokładnie analizują zachowania uczestników i każde zadanie! Bardzo to miłe, szczególnie że pozwala mi wrócić do cudownych wspomnień sprzed wielu lat. Wszystkie odcinki z drugiej edycji zalegały w moim domu na kasetach VHS i nigdy nie wykonałam tego kroku, aby przegrać je na płyty, choć zawsze planowałam. Dzięki Wam udało się zdobyć prawie wszystkie odcinki z mojej edycji, przeżyć to wszystko jeszcze raz, pokazać moim dzieciom, znajomym. Bardzo się cieszę, że mogłam również pomóc w dostarczeniu trzeciego odcinka, z którego pozyskaniem był podobno spory problem.
*     *     *
Podziękowania dla kolejnej osoby związanej z "Agentem", która zdecydowała się podzielić z nami wspomnieniami. Dwa ostatnie zdjęcia oraz zdjęcie nr 1 (zmniejszone) nie pochodzą z czasów "Agenta". Jeśli macie jakieś pytania, które chcielibyście zadać Beacie, przesyłajcie je za pośrednictwem formularza kontaktowego, profilu na facebooku lub w komentarzu (KONIECZNIE z dopiskiem "Pytania do Beaty"). Uczestniczka "Agenta" obiecała, że odpowie na wszystkie wasze pytania.
W przygotowaniu rozmowa z kolejnym uczestnikiem jednej z trzech dawnych edycji "Agenta", która już została przeprowadzona, spisana i czeka na zatwierdzenie. Pojawi się, gdy tylko otrzymam "zielone światło" - choć może powinienem napisać "zielone piórko". A tym, którzy poprawnie wytypowali osobę, z którą dziś zamieściłem wywiad składam gratulacje.

6 komentarzy:

  1. Wielkie podziękowania dla pani Beaty i autora bloga! Tak się cieszę, że znów mogłam przeczytać, jak to wyglądało "od kuchni". Te wywiady to naprawdę kapitalna sprawa :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym tygodniu, dokładnie 3 lutego mija 15 lat od emisji odcinka z eliminacją Beaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, jako dzieciak z podstawówki - gdy leciał w TV ten sezon Agenta - kochałem się w pani Beacie :P
    Dlatego szkoda mi było gdy odpadała, ale były też 2 inne osoby, którym kibicowałem i jedna z nich wygrała program.

    Serdeczne pozdrowienia i ogromne podziękowania dla pani Beaty za poświęcony dla nas czas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po zakończeniu emisji programu byłem zdziwiony, że pani Beacie nie zaproponowano sesji w PLAYBOY'u jak innym uczestniczkom programów typu reality show w tamtym okresie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie dzięki za wywiad! :) Pani Beata to bardzo sympatyczna osoba, , mądra, no i... oj piękna kobieta :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora