wtorek, 19 września 2017

Śladami Agenta: część 2: Blace - Saint Lager

Blace, miejsce pierwszego noclegu jest początkiem dalszej wędrówki uczestników "Agenta" i naszej, ich śladami. Dzisiejsza część podzielona jest na kilka podpunktów wskazujących miejsca i miejscowości, które odwiedzili poszczególni uczestnicy, dystans, jaki pokonali samochodem, helikopterem lub na pieszo oraz obrazujące wszystko mapy.
Blace - Saint Lager
Jedynie bardzo uważnym obserwatorom poczynań uczestników pierwszej edycji "Agenta" nazwa Saint Lager może cokolwiek mówić. Ale rzut oka na mapkę zamieszczoną poniżej wiele wyjaśnia - właśnie w tej niewielkiej miejscowości zamieszkiwanej przez około tysiąc osób znajduje się Chateau des Ravatys, a więc miejsce, w którym do swojego zadania przygotowywali się Liwia i Jerzy i jednocześnie miejsce, do którego dotrzeć mieli pozostali uczestnicy. Odległość z Blace niewielka, jakieś 12 km. Wspomniane miejsce znajdowało się tuż przy drodze, i to dosłownie - zadziwiają mnie niezmiernie uliczki, których zakończenie jest równoznaczne z początkiem ogrodzenia jakiejś posesji lub ścianą budowli. 
W samej miejscowości oczywiście nie należy spodziewać się wielkich atrakcji, wszak nie jest ona zbyt wielka. Można ewentualnie wstąpić na górkę o nazwie Brouilly, z której można dostrzec oddalony o ponad 150 km Mount Blanc. Na zdjęciu wejście do CdR, brama, którą przekraczała grupa, gdy dotarła wreszcie mocno spóźniona tam, gdzie czekali na nich Liwia i Jerzy. Jeśli ktoś chciałby sobie nieco poczytać na temat Chateau des Ravatys - można wejść na ich stronę internetową: chateaudesravatys.com.
I jeszcze drobna uwaga. CdR, to tylko jedna z wielu winnic znajdujących się w Saint Lager.
Blace - Villie Morgon - Belleville
Do oddalonej o ok. 20 km od Blace miejscowości helikopterem przewiezieni zostali Piotr, Wojtek, Iza i Agnieszka. Poniżej mapka z zaznaczoną trasą.
Villie Morgon to kolejna mała miejscowość, zamieszkiwana przez nieco ponad 1,5 tysiąca osób. Co można w niej znaleźć? Pomnik poświęcony tym, którzy zginęli w trakcie I i II wojny światowej, dwa klasztory...
Z kolei do Belleville, miejsca wyznaczonego jako punkt spotkania się wszystkich grup, Piotrek i spółka mieli ok. 7-8 km. Oczywiście w tym miejscu nie mogło zabraknąć trasy, którą czteroosobowa grupa musiała pokonać - jak zapewne pamiętacie, przy pomocy agenta Agnieszki grupa "załatwiła" sobie transport samochodem.
Na dole po lewej stronie widać zaznaczony punkt Chateau des Ravatys. Od razu więc na myśl przychodzi fakt, że czwórka uczestników zupełnie niepotrzebnie udawała się do Belleville - wszak do Liwii i Jerzego miała znacznie bliżej. Owszem, założenie było takie, by wszyscy spotkali się w umówionym miejscu, zresztą miało ono sens, ale... No właśnie zawsze pozostaje jakieś ale i pytanie, co byłoby, gdyby każda grupa poszła samodzielnie do Liwii i Jerzego? Jeśli chodzi o grupę z Piotrem - ze swojej miejscowości do winiarni uczestnicy mieli ok. 6 km. Decydując się na pójście do Belleville wydłużali trasę dwukrotnie (do ok. 12-13 km). Oczywiście nie mogli tego wiedzieć, stąd też powyższe rozważania mają jedynie charakter gdybania i ciekawostki.
Blace - Genouilleux - Belleville
Trasę tę pokonała trójka: Remek, Kuba i Izolda. Grupa odbyła lot (ok. 17 km) helikopterem do miejscowości znajdującej się po drugiej stronie Saony. Genouilleux to mała miejscowość zamieszkiwana przez ok. 600 osób. Znaleźć tam można m.in. zabytkowy kościół i średniowieczny Zamek Chavagneux. Podobno z pochodzącego prawdopodobnie z XII lub XIII wieku zamku zachowała się wieżyczka, a reszta pochodzi z późniejszych lat - czy jednak to prawda, nie jestem w stanie potwierdzić.
Powyżej mapa drogowa z Blace do Genouilleux. Ciekawostka - zdaje się, że zaznaczona trasa prowadzi przez most, którym można przejeżdżać jedynie pojazdami nie mającymi więcej wysokości niż 2,5 metra i nie ważącymi więcej niż 4 tony.
A na kolejnej mapce trasa do Belleville, miejsca spotkania wszystkich grup. Jak widać Remek i spółka chcąc nie chcąc do Belleville iść musieli, bo była to ich najkrótsza droga w kierunku Liwii i Jerzego. Odległość około 5 km. Co prawda lektor mówił, że wszyscy musieli przejść do Belleville prawie 10 km, ale pewnie chodziło o konkretny punkt tego miasta, a nie samo znalezienie się w jego obszarze, a do tego trzeba też wziąć poprawkę na fakt, iż helikopter nie lądował w miejscu, gdzie jest zaznaczony punkt na mapce, ale gdzieś na obrzeżach miejscowości.
Co do uczestników - jeśli dobrze zapamiętali mapę lub byli dobrymi obserwatorami, raczej wiedzieli w którym kierunku podążać, by móc przekroczyć rzekę i dostać się do Belleville.
Blace - Montmerle - Belleville
Montmerle to miejscowość, do której przewiezieni zostali Danuta, Małgosia i Romek. Mieli zdecydowanie najbliżej do miejsca, do którego lecieli helikopterem - niespełna 12 km.
Ich celem, podobnie jak grupy z Remkiem, Kubą i Izoldą, była miejscowość położona po drugiej stronie Saony i jednocześnie największa z miejscowości (zamieszkuje ją niemal 4 tysiące osób). Miejscowość zwana bywa "wioską kwiatową" lub "zielonym ośrodkiem". Co można zobaczyć w tej miejscowości? Jedną z atrakcji jest kaplica Minimes (Chapelle des Minimes), która podobno jest pozostałością jakiegoś starego zamczyska zburzonego w pierwszej połowie XIX wieku.
Wieża w Montmerle
Fot. mapio.net
Zresztą miejscowość podobno jest dość popularna, jeśli chodzi o turystykę. Jest w niej miejsce do gry w minigolfa, centrum paintballowe, parki (np. Parc des Minimes), wieża górująca nad miastem z widokiem na dolinę Saony (można na nią było bezpłatnie wejść w wakacje, wysokość 20 metrów, patrz zdjęcie)... Nie brakuje oczywiście restauracji, kawiarenek i miejsc odpoczynku nad wodą - wszak miasteczko leży przy rzece.
Każda z grup do Belleville miała porównywalną odległość, grupa z Danką ok, 5,5 km, może minimalnie mniej lub więcej, w zależności od dokładnego miejsca, w którym wylądował helikopter. Mimo to trasę, którą normalnie pokonuje się w niecałą godzinę, a poszukując drogi ok, 1,5 godziny, jej grupa pokonała w ponad dwie godziny.
Belleville - Saint Lager
Ostatni etap ich zadania - dotarcie do Saint Lager z Belleville miało szansę powodzenia tylko wówczas, gdyby po upływie niespełna dwóch godzin grupa ruszyła z Belleville lub gdyby udało się znaleźć środek lokomocji, który podwiózłby ich choćby ze trzy kilometry. Tak się nie stało, toteż zadanie w wyznaczonym czasie nie zostało wykonane.
Jeszcze kilka słów o Belleville. Biorąc pod uwagę miejscowości, w których przebywali tego dnia poszczególni uczestnicy, Belleville należałoby uznać za "wielką metropolię". Miasto to zamieszkiwane jest bowiem przez ponad 8 tysięcy osób. Warto w nim odwiedzić zabytkowy, ogromny kościół zbudowany w XII wieku w stylu romańskim. Z ciekawostek dodam, że przez miasto biegnie linia kolejowa, szkoła średnia nosi imię Emila Zoli, w mieście znajduje się kompleks sportowy z kortami tenisowymi, a na obrzeżach miasta - niespodzianka - można znaleźć kilka winnic.
Kościół w Belleville
Fot. wikipedia.org
I jeszcze kilka słów o Saint Lager, a raczej zdarzeń w tej miejscowości. To właśnie tam, w winnicy Chateu des Ravatys odbyło się zadanie Liwii i Jerzego. Także tam, w zamku znajdującym się na jej terenie miał miejsce pierwszy test, kolacja i pożegnanie z Wojtkiem. Tam również drugą noc we Francji spędzili uczestnicy pierwszej edycji "Agenta".
*     *     *
A na koniec propozycja trasy (mapa) dla osób, które chciałyby zaliczyć wszystkie miejsca, w których byli uczestnicy "Agenta". Całość (dzień 2) to około 34,5 km. Z Blace należy najpierw udać się do Montmerle, potem Genouilleux, a następnie Belleville, Saint Lager i na koniec Villie Morgon. Dlaczego akurat w tej miejscowości proponuję zakończenie trasy? O tym w trzeciej części cyklu "Śladami Agenta".

2 komentarze:

  1. Tak się stawiam nie do końca w temacie,chodzi mi o eliminacje w agencie gdy dwóch lub więcej zawodników mają tyle samo punktów wtedy decyduje o odpadnięciu to kto odpowiadał najwolniej.Tak mnie ciekawi co było gdyby dwie najsłabsze osoby miały tyle samo punktów i taki sam czas co wtedy decydowałoby o odpadnięciu z programu.To mało prawdopodobne ale różnie bywa w życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm...może zrobiliby "dogrywkę", ale taką tajną, żeby nie było wiadomo czyje losy się ważą. Pisać nowy inny test musieliby wszyscy, żeby nie wiedzieli, kto napisał najgorzej, ale producenci porównywaliby wyniki tylko tych dwóch osób o najgorszych rezultatach z pierwszego testu. Mało prawdopodobne, żeby drugi raz to się zakończyło remisem z równym czasem

      Usuń

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora