poniedziałek, 14 listopada 2016

Dźwig portowy

Bohaterem dzisiejszego wpisu będzie zadanie, które pojawiło się w drugiej edycji. Uczestnicy mierzyli się z nim w trzecim odcinku. Oto szczegóły:
- Wszyscy musicie ze szczytu tego potwora (Meller wskazał na stojący nad wodą dźwig) opuścić się na linie, która urywa się cztery metry nad wodą. Wtedy musicie się wypiąć i runąć do wody. Z tym, że po każdym skoku podciągniemy linę o pół metra - prowadzący poinformował, jakie zawodników czeka zadanie. Nie omieszkał też wspomnieć, że jeśli wszyscy skoczą, ostatni zawodnik będzie musiał oddać skok z wysokości aż 8,5 metra! To mniej więcej tak, jakby skoczyć z okna z trzeciego piętra do wody. Nie każdy jest na tyle odważny, by zdecydować się na taki skok... Nagrodą za wykonanie zadania było 20 tysięcy złotych, czas na jego wykonanie - 2 godziny. Bonusem było kieszonkowe - każdy kto oddał skok mógł liczyć na ok. 400 złotych na swoje wydatki (oczywiście w hiszpańskiej walucie). Warto dodać, że dźwig, na którym zadanie się odbywało, miał około 67 metrów wysokości.
Grupa słusznie już na początku zadecydowała, by jako pierwsi poszli ci, którzy boją się najbardziej. Wszak z czterech czy 4,5 metra skok osoby bojącej się jest nieco bardziej prawdopodobny niż z ośmiu metrów. Choćby sam czynnik psychologiczny miał tu ogromne znaczenie. Mirek instruował też, co zrobić tuż przez zetknięciem z wodą - nie omieszkał oczywiście nastraszyć bojących się, mówiąc o tym, że kręciło mu się w głowie po jednym ze skoków, który kiedyś oddał (ciśnienie i te sprawy). Jako pierwszy z zadaniem mierzył się Bartek, który już przed programem miał się przyznawać, iż najbardziej boi się wysokości i wody. Zadanie było więc w sam raz dla niego... Bartek mocno przeżywał zarówno przygotowanie jak i wykonanie zadania. Bał się na przykład, że po odpięciu się z liny poleci nie pionowo w wodę, ale iż obróci go na bok lub runie twarzą w wodę... 
Wreszcie rozpoczęło się zadanie. Bartek powędrował na dźwig i... rozpoczęły się problemy. Co prawda przeszedł na drugą stronę barierki i... nie potrafił przełamać lęku, by zacząć zniżać się po linie. Puszczał na chwilę barierkę, po czym znów ją łapał. Bał się oderwać nogi i ręce, bał się powędrować w dół. Czuł się poirytowany - skrzyczał kamerzystę, napił się wody, delikatnie zrugał nawet Mellera ("Marcin, co ja kontroluję, k..a wiszę 50 metrów nad jakąś.wodą, ja pier..., co ja kontroluję?")... Wreszcie jednak ruszył, powoli zaczął zjeżdżać po linie. Wreszcie dotarł do jej końca, odpiął się i skoczył. Całość zajęła mu aż 40 minut.
Jako kolejna startowała Asia. Już wcześniej mówiła, że może tego zadania nie wykonać. "Możecie mnie wyzywać od osłów, każdy mnie może kopnąć w d..., możecie mnie zafarbować na blond..." - mówiła jeszcze zanim Bartek oddał skok. Do zadania podeszła, wiadomo jednak było, że może trwać to równie długo co w przypadku Bartka. Znacznie dłużej zastanawiała się na samym końcu liny, przed odpięciem się i skokiem do wody. Zrobiła to jednak, przełamując swoje lęki.
Kolejni uczestnicy nie mieli już takich trudności. Z pięciu metrów skoczyła Beata. Asia po jej skoku powiedziała jej: "Jesteś najodważniejszą, najmądrzejszą i najładniejszą blondynką jaką znam"... W dalszej kolejności skakali: Jola (5,5 metra), Dorota (6 metrów), Hania (6,5 metra), Darek (7 metrów), Wojtek (7,5 metra), Mirek (8 metrów) i Roman (8,5 metra). Swoją drogą to ciekawe, że najstarszego mężczyznę zostawili na sam koniec... Przed skokiem Romana Dorota zakrzyknęła: "Skacz cholero", z kolei Mirek poinformował go, że dziewczyny za skok obiecały po buziaku, co też miało miejsce. Wyłowiony Roman otrzymał po całusie od dziewcząt i... Bartka. Najważniejsze jednak było wykonanie zadania i uzyskanie dzięki niemu na konto 20 tysięcy złotych. Grupa wreszcie miała co świętować - tym bardziej, że poprzednie trzy zadania z rzędu nie zostały wykonane.
Norwegia - zadanie pojawiło się w trzecim odcinku trzeciej edycji i nieco różniło się od naszego. Po pierwsze - dźwig był o trzy metry wyższy, a lina kończyła się nie na wysokości czterech metrów, a aż dziesięciu, zdaje się jednak, że lina wisiała na stałej wysokości, nie była podnoszona. Za każdą osobę, która wykonałaby zadanie grupa mogła zarobić 3 tysiące koron norweskich, natomiast jeśli wszyscy oddaliby skok - nagroda zostałaby podwojona. Był również haczyk - jeśli ktoś ostatecznie nie zdecydował się na skok, z puli zarobionych pieniędzy za zadanie zabierano 6 tysięcy koron... Czas na wykonanie zadania: 3,5 godziny. Spośród jedenastu startujących osób tylko jedna nie wykonała zadania. Z możliwych 33 tysięcy (po podwojeniu 66) grupa zarobiła więc 24 tysiące koron. Agent zadanie wykonał.
Szwecja - Wyzwanie pojawiło się w trzecim odcinku trzeciej edycji. Z 65-metrowego dźwigu nie musiały schodzić dwie osoby. Pozostałe zadanie wykonały. Nie znam niestety kwoty, jaką grupa zarobiła za wykonanie zadania.

4 komentarze:

  1. To zadanie zdecydowanie przypadło mi do gustu, zwłaszcza że miało miejsce w tym wyczekiwanym odcinku drugiej serii Agenta :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe czy gdyby Barbara nie odpadła dzień wcześniej to wykonałaby to zadanie. Trudno mi ją sobie wyobrazić w tej konkurencji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezapomniany Bartek! "Marcin, co ja kontroluję, k..." :D

    OdpowiedzUsuń

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora