czwartek, 26 maja 2016

Opinie o Agencie-Gwiazdy - część 5: Nowe nie znaczy lepsze

"Już wszystko wiadomo" - tak mówił Marcin Meller na początku pierwszego odcinka programu "Agent". Teraz, po 3 miesiącach programu "Agent -Gwiazdy" my też już wszystko wiemy - kto wygrał, kto przegrał, a kto był agentem. Ale oprócz tych rzeczy, wiele osób zastanawiała jeszcze jedna kwestia: na ile program "Agent -Gwiazdy" będzie dobry ? Mając w pamięci 3 edycje z lat 2000-2002, wielu fanów Agenta miało sporo obaw co do tegorocznej wersji z celebrytami. Sam przed rozpoczęciem tego sezonu należałem do grona osób negatywnie na to nastawionych. Oglądałem każdy odcinek tej nowej edycji kręconej w RPA i po zakończeniu programu mogę rzec, że moim zdaniem jest to przykład tego, że nowe wcale nie znaczy lepsze.
Po obejrzeniu pierwszego odcinka "Agent - Gwiazdy" pisałem m.in. na oficjalnym fanpage'u tego programu: "Matko Boska, co to do cholery jasnej było ?". Mówi się, że ma się tylko jedną szansę zrobić dobre pierwsze wrażenie - "Agent - Gwiazdy" zrobił to wrażenie katastrofalne. Takim właśnie przymiotnikiem określiłem pierwszy odcinek. Być może to przez to, iż taka fala zmian w porównaniu do poprzednich edycji "Agenta" uderzyła tu na mnie. Zmiany, które uważam za gorsze. Inny dobór uczestników, inny prowadzący, inna muzyka, inne podejście, inny efekt montażowy jaki oglądaliśmy w tym sezonie - każdy z tych punktów jest moim zdaniem niestety mocnym krokiem w tył.
W późniejszych odcinkach nie oceniałem już tego AŻ TAK źle. Najczęściej oceniałem to jako "średnie", czyli nie było tragedii, natomiast skończyli tak, jak zaczęli - katastrofalnie. Ujawnienie agenta na podstawie: "Agencie, podnieś rękę" ? What the F*ck ? Co ja k*rwa oglądam ? Cały czas - po każdym odcinku - nie było to absolutnie coś, co miałbym polecać osobie nie znającej tego programu; a dawne edycje owszem.
Jednym z głównych grzechów, który wypominałem w zasadzie przy każdym odcinku, to że jest to program strasznie przegadany. Zbyt częste wtrącenia komentarzy uczestników przy wielu różnych okazjach sprawiały, że ten program wyglądał jak serial paradokumentalny typu "Dlaczego ja?", "Trudne Sprawy" i tym podobne. Za czasów dawnej edycji tego typu seriali w Polsce nie było, stąd też może nie wyglądało to w taki sposób, w jaki wyglądało w przypadku serii z celebrytami. Komentarze od zawodników również się pojawiały, lecz często były w wersji w audio, bądź też już po zadaniu - w każdym razie stanowiło to dodatek, a nie dominację jak w przypadku tego sezonu. Nietrudno się dziwić, że ja - jak i wielu innych fanów "Agenta" - uważałem takie coś za irytującą wadę programu.
Spore rozbieżności wśród opinii pojawiały się co do samego pomysłu, że tym razem nie zwykli ludzie, nie "Kowalscy" byli uczestnikami programu, a osoby znane, osoby będące gwiazdami i celebrytami. Choć sam przed programem kojarzyłem raptem 4 osoby spośród tej 14-stki, nie czepiałem się tego, bo mogłem po prostu być nieobyty w tych sferach. Ja znałem 4 osoby, ale ktoś inny mógł już znać 7 osób, 12 osób, wszystkie osoby.
Problem był w tym, że te osoby znały siebie nawzajem. Już w pierwszym odcinku bodajże Tamara mówiła że kilkoro uczestników zna prywatnie, a kilkoro nie. Tutaj wychodzi idiotyzm, jakim jest w ogóle robienie Agenta z celebrytami. Jeżeli zna kilka osób prywatnie, może sobie w trakcie tej wyprawy kalkulować te osoby, ich zachowanie, ich postępowanie. W dawnym Agencie podstawowym fundamentem było to, że uczestnicy się nie znali, aby nikt nie miał nad nikim przewagi, ponieważ w takim programie jak ten, psychologia odgrywa w zasadzie najważniejsza rolę, bo chodzi o zdemaskowanie Agenta i granie własnymi emocjami, by zmylić przeciwników. W dzisiejszym gwiazdoagencie jedna osoba zna prywatnie kilkoro uczestników, a inny uczestnik może akurat nie znać nikogo. Od początku mamy więc nierówną walkę.
Jedną z głównych różnic wskazywanych przez wielu między dawną, a obecną edycją jest to, że kiedyś skupienie było wokół wykonywania zadań oraz tropienie agenta. W edycji dzisiejszej widzimy sojusze, intrygi i puszczanie innym zawodnikom fałszywych sygnałów, aby naprowadzić ich na mylny trop. Ten aspekt był przedstawiany tak nachalnie, że aż - jak ja to określałem - do porzygania się. Pokazuje to niejako, czym jest dzisiejsza telewizja, skąd tyle programów typu "Dlaczego ja?", "Trudne Sprawy", "Szkoła", "Ukryta Prawda" i jeszcze kilka tego typu programów, których liczba nie jest mała. Co jest wspólnym punktem wymienionych programów ? Konflikty, spory, kontrowersje, napięte stosunki, niechęć miedzy stronami.
"Controversy creates cash" - mówi Eric Bischoff. Dzisiejsza telewizja nakierowała ludzi na to, by interesowali się tym, co jest złe, co wzbudza kontrowersje i sprzeczne dyskusje. Nawet nie tylko w sferze paradokumentalnej. Parokrotnie kiedy trafiam na "wydarzenia" na Polsacie, zwróciłem uwagę że w zapowiedzi słyszę wyłącznie "tu się stało to złego, tu się stało to złego, a tu się stało to złego". Zła wiadomość to dobra wiadomość, a dobra wiadomość to żadna wiadomość.
Dzieje się tak nie od dziś, dlatego choć jest to trochę smutne, to jednak nie dziwi mnie w ogóle, że program "Agent-Gwiazdy" zebrał satysfakcjonującą dla stacji oglądalność ok. 2 milionów widzów. Nie czarujmy się - różni są ludzie w naszym kraju. Są i tacy prości, którzy jak rybka na haczyk łapią się na to, co serwuje im telewizja - wydarzenia mające wydźwięk negatywny. Interesuje ich to niekorzystne światło dopóty, dopóki są obserwatorami, dopóki ich samych to nie dotyczy. I oto w programie "Agent - Gwiazdy" mamy wspomniane już konflikty, spory, kontrowersje, napięte stosunki, niechęć miedzy stronami. Ktoś może powiedzieć że w dawnych edycjach również pojawiały się spory, z kolei Antek Królikowski mógłby mi powiedzieć że by wygrać "Agenta", trzeba czasem grać nieczysto. Nie neguję tego, lecz w obu przypadkach moja odpowiedź jest taka, iż w obecnej edycji te tarcia są głównym punktem programu, jakby to było najlepsze (jedyne ?) co mają sobą do zaoferowania. Przy dawnych edycjach nie było takiego wylewu, takiej dominacji tego; program sam sobą potrafił zainteresować, nie musiał iść patetyczną drogą "postawmy na kontrowersje".
Jeżeli program ma wyciągać emocje, dla mnie lepsze emocje są przy wykonywaniu zadań, przy obserwowaniu kto kogo typuje na agenta (ciekawe, że ten punkt dzisiejszy "Agent" sobie w dużej mierze odpuścił) oraz żeby poznawać uczestników i wybranym przez siebie kibicować, by doszli jak najdalej. Przy edycji z celebrytami tego nie było i - z całym szacunkiem dla uczestników - nie obchodziło mnie zbytnio, który uczestnik odpadnie, a który ostatecznie wygra. Na sam koniec już tylko życzyłem, aby to Antek pokonał Tamarę.
Osobiście odniosłem wrażenie, jakby celebrycki Agent był "mniej polski" niż Agent z dawnych lat. O tym, że "Agent Gwiazdy" zrzynał z zagranicznych wersji, pisałem w komentarzach na fanpage'u tego programu nieraz. Oczywiście, że dawny "Agent" również opierał się na tym, co już było w innym kraju. Lecz w wypadku "Agenta" z dawnych lat starano się uczynić to bardziej "polskim", a najprostszym tego przykładem jest zadanie ze zrobieniem polskiego wieczoru (w pierwszej i w drugiej edycji odcinek #2). Czuć było, że to "my, Polacy". Dlatego też dla wielu ludzi dawny Agent kojarzy się lepiej i bardziej zapada w pamięć, niż dzisiejszy Agent z celebrytami.
Schemat w zasadzie jest podobny do tematyki filmowej. Bardzo często nasze polskie filmy starają się być takie, jak te zagraniczne. Dlaczego komedie Barei zawsze były tak kultowe ? Ponieważ Bareja się śmiał z tego co nasze, z tego co polskie; śmiał się z nas, Polaków. Teraz nasze komedie wyglądają tak, że my po prostu bierzemy całymi garściami z Hollywood, z USA i przetwarzamy to na język polski ale one przy tym procesie przetwarzania tłumaczenia na język polski przestają mieć swój urok. Nie są nasze kulturowo, dlatego tak kiczowato to potem wygląda.
Pan Dyrektor programowy TVN, Edward Miszczak, uznał, że wersja z udziałem celebrytów będzie ciekawsza, że będzie więcej emocji. Po tym co widziałem i jak to przyrównam do tamtych edycji, z całą stanowczością stwierdzam, że absolutnie nie. Przy niejednym zadaniu, przy którym można było sprzedać emocje, TVN kompletnie się na tym wykładał. Najlepszym przykładem tego jest bungee w pierwszym odcinku i przyrównanie tego do bungee w pierwszym oraz w drugim sezonie z dawnych lat. Różnica moim zdaniem ogromna, na niekorzyść dla wersji z celebrytami.
Jednak przy dzisiejszym nastawieniu i nakierowaniu niektórych widzów, nie mam się co dziwić że wyszło tak jak wyszło i że oglądalność była, jaka była. Dlatego też nie dziwię się że ponownie TVN wyprodukuje Agenta z gwiazdami. Mocne wątpliwości mam, czy w ogóle po to sięgnę. Tę wersję obejrzałem, aby uczciwie sprawdzić swoje obawy, które okazały się słuszne. Do nowego sezonu nie ma mnie już zbytnio co zmotywować, abym miał po to sięgnąć.
Pożyjemy, zobaczymy.
"Agent" vs '"Agent - Gwiazdy" = nowe nie znaczy lepsze.
Opinię przesłał Kamil

1 komentarz:

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora