piątek, 27 maja 2016

Bieg na orientację

Od tego zadania wszystko się zaczęło. To było pierwsze zadanie w historii polskiego "Agenta". Jego nazwa to bieg na orientację.
Prowadzący zarządził podział na trzy grupy. Nie podał żadnych sugestii ani co do liczebności grup, ani co do tego, jakie kategorie powinni uczestnicy zastosować przy podziale. Grupa dokonała więc podziału na dwie grupy trzyosobowe i jedną czteroosobową. Każda z nich została następnie przetransportowana do innej miejscowości. Zanim to jednak nastąpiło, prowadzący pokazał grupie, gdzie zostaną przetransportowani i wręczył im urządzenia namierzające.
Zadaniem dziesięciu uczestników było dotarcie na miejsce, w którym znajdują się Liwia i Jerzy. Na wspomniane miejsce miały ich naprowadzić właśnie urządzenia namierzające, pobierające sygnał z nadajnika przyczepionego do samochodu zaparkowanego w winnicy, w której znajdowali się Liwia i Jerzy. Czas na dotarcie to trzy godziny, a do wygrania było 20 tysięcy złotych. Kto był w poszczególnych grupach? W grupie pierwszej znajdowali się Romek, Danuta i Małgosia, w grupie drugiej Izolda, Kuba i Remek, natomiast w grupie trzeciej Agnieszka, Piotr, Iza i Wojtek.
Uczestnicy tuż przed odlotem helikopterów ustalili, że spotkają się najpierw wszyscy w umówionym miejscu, którym miało być miasteczko Belleville i stamtąd wspólnie udadzą się do miejsca, w którym przebywali Jerzy i Liwia, zakładając oczywiście, że urządzenie namierzające zaprowadzi ich do właściwego miejsca. Najlepiej z dotarciem do umówionego miasteczka poradziła sobie grupa czteroosobowa, której udało się załatwić podwózkę. Grupa, w której znajdował się m.in. Kuba dotarła do miasta jako druga. Trzeciej grupie dotarcie do miasteczka zajęło aż 2,5 godziny. Zostało więc im ledwie 30 minut na wykonanie zadania, brak odpowiedniej organizacji i pomysłu, jak by tu "namierzyć" sygnał i ruszyć w odpowiednim kierunku sprawił, że zadanie ostatecznie nie zostało wykonane. Zresztą aby dotrzeć w pół godziny do miejsca, w którym byli Jerzy i Liwia musieliby mieć przynajmniej rowery (z miasteczka było ok. 6 km). Nic dziwnego, że z dużym opóźnieniem znaleźli się tam, gdzie mieli dotrzeć.
Zadania z poszukiwaniami uczestników w różnej konfiguracji i różnego rodzaju "dodatkami" pojawiały się często chyba we wszystkich możliwych edycjach zagranicznych. Oto kilka przykładów zadania zbliżonego do tego, które pojawiło się u nas w pierwszym odcinku pierwszej edycji.
Wielka Brytania. Zadanie pojawiło się w ósmym odcinku pierwszej edycji. Różniło się nieco od tego, które znamy z polskiej edycji. Trzech uczestników otrzymało urządzenia namierzające i każdy w pojedynkę miał dotrzeć w określone miejsce. Mieli na to 2,5 godziny, mieli też zapamiętać pewne numery, które później - złożone w całość - miały otworzyć sejf z wygraną (15 tysięcy funtów). Na sobie mieli tylko specjalne kombinezony, nie wolno było im mieć nic pod nimi może oprócz bielizny - choć głowy nie daję)..
Na czas dotarł tylko jeden zawodnik, co ciekawe był to agent. Drugi uczestnik ze względu na skurcze i ból nóg do mety na czas nie dotarł, trzeciemu natomiast zepsuło się urządzenie namierzające. Nawet gdyby jednak dotarli wszyscy na czas, nie wygraliby pieniędzy, bowiem złamali zasady, zakładając pod kombinezon inne ubranie.
Belgia. Zadanie pojawiło się w pierwszym odcinku pierwszej edycji. Było odzwierciedleniem naszego zadania. Uczestnicy dotarli na czas do zaginionych, dzięki czemu wygrali 100 tys. franków belgijskich.
Holandia. Zadanie pojawiło się w drugim odcinku drugiej edycji. Różniło się nieco od naszego - m.in. do dyspozycji były rowery (przynajmniej jedna grupa), wszyscy mogli się porozumiewać przez walkie-talkie, a na wykonanie zadania była godzina. Zadania nie udało się w określonym czasie wykonać.
Zadanie pojawiło się też w drugim odcinku trzeciej edycji szwedzkiej i zostało wykonane.

1 komentarz:

  1. Zadanie niby typowe, ale niepozbawione emocji :-)
    Dobrze, że jest w "Internetach".

    OdpowiedzUsuń

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora