* * *
W czasie studiów działał w NSZ i brał udział w studenckich demonstracjach. Od 11 lat jest dziennikarzem "Polityki". W tym czasie był m.in. w Albanii, Karabachu, Kurdystanie i Etiopii. Telewidzom znany jest z programu "Agent".
- Czy pociąga cię ryzyko?
- Zawsze miałem potrzebę poszukiwania przygód, skłonność do ryzyka. Ale wszystko zależy od sytuacji. Jeśli zdarzają się momenty, w których trzeba zaryzykować, potrafię podjąć wyzwanie. Nie budzę się jednak rano z dręczącym mnie dylematem: muszę koniecznie podnieść sobie poziom adrenaliny.
- Ale zdarzały ci się ekstremalne sytuacje?
- Wiele razy, kiedy wybierałem się jako reporter "Polityki", w gorące miejsca świata. W 1996 roku w Ugandzie poprosiłem ludzi jeżdżących z żywnością do obozów uchodźców, żeby zabrali mnie ze sobą. Problem polegał na tym, że konwoje były często atakowane przez rebeliantów. Kilka dni jazdy po buszu, a w każdej chwili mógł przecież nastąpić atak. Strach przez 24 godziny. Pamiętam, że wciąż bolał mnie brzuch. Ale na pewno nie była to sztuka dla sztuki. Raczej jedyna możliwość, aby zobaczyć, jak naprawdę wyglądają obozy uchodźców.
- Robiłeś także rzeczy naprawdę nierozsądne.
- Tak. To było w 1992 roku w czasie wojny w Osetii Południowej. Miałem wtedy 24 lata. Byliśmy właśnie na linii frontu. Gruzini mnie podpuścili: Polak, pokaż, co potrafisz. Miałem przebiec 200 metrów od jednej pozycji do drugiej, pod ostrzałem. Przed nami była "ziemia niczyja" i pozycje osetyńskie. Z kałasznikowa nikt by mnie nie trafił, ale snajper nie miałby z tym żadnych problemów.
- Czy mogło to się skończyć tragicznie?
- Na pewno.
- Jak to oceniasz z perspektywy czasu?
- Głupota. Nigdy więcej czegoś takiego bym nie zrobił. Ryzyko dla samego ryzyka jest bezsensowne. Dziś powiedziałbym, aby sami pobiegli, skoro mają taką fantazję.
- Trzeciego "Agenta" kręcono w Portugalii. Jacy są ludzie stamtąd?
- W Prowansji i Andaluzji, podczas kręcenia dwóch pierwszych edycji miałem wrażenie, że ludzie są serdeczni, otwarci. Portugalczycy są inni. Zamknięci w sobie. Melancholijni, jak ich narodowa muzyka fado.
- Jak oceniasz ludzi, "kryminał" i zadania w trzeciej edycji "Agenta"?
- W pierwszej edycji ludzie zupełnie nie wiedzieli, na czym polega program. Byli więc zaskakiwani na każdym kroku. Traktowali "Agenta" jak zabawę, a nie rywalizację. Najlepszy kryminał był jednak w drugiej części. Wtedy agent naprawdę zamieszał w głowach. Było dużo walki, wzajemne podpuszczanie się. Każdy udawał agenta. W pewnym momencie zupełnie nie było wiadomo, kto nim może być. Natomiast zawodnicy z trzeciej edycji byli bardziej zrelaksowani, spokojniejsi i beztroscy. "Agent" numer trzy różnił się także zadaniami. Moim zdaniem, były one najlepsze ze wszystkich trzech części. W niektórych nawet sam chętnie wziąłbym udział.
- Interesują cię sporty ekstremalne?
- Nie mam w tym dużego doświadczenia. Skoczyłem raz na bungie, potem zrobiłem to w pierwszym "Agencie". Będąc w USA, wziąłem udział w white water raftingu (spływ pontonem). To wspaniałe przeżycie. W każdym razie nie boję się tego, dlatego z chęcią spróbowałbym raz jeszcze.
- A jakie są wrażenia podczas skoku na bungie?
- Pierwszy raz skakałem w Afryce. Na granicy Zimbabwe i Zambii. Wtedy był to najwyższy komercyjny skok na świecie. Około 110-120 metrów. We Francji było niżej, ale za to trudniej. Trzeba było wspiąć się na wąską barierkę i przenieść ciężar ciała tak, aby zawisnąć prawie na wysokości stu metrów. Ten moment był najbardziej stresujący.
- Czy producenci powiedzieli ci, kto jest agentem?
- W pierwszej edycji nie chciałem tego wiedzieć. Ale swojej decyzji nie mogłem już potem zmienić, nawet na planie. Inaczej było podczas drugiego "Agenta". Wtedy dano mi szansę. Mogłem się dowiedzieć, kim on jest, w trakcie zdjęć.
- A jak było w ostatniej edycji programu?
- Na początku chciałem poznać ludzi, ocenić ich charaktery. Chyba po drugim odcinku poprosiłem producentkę, Ewę Leję, aby powiedziała mi, kim on jest. Jak się okazało, typowałem kogoś zupełnie innego. Zresztą sądzę, że także widzowie będą mieli sporo kłopotu, aby wskazać agenta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora