czwartek, 15 marca 2018

Wyznaczanie środka trasy

Zadanie, które będzie bohaterem dzisiejszego wpisu, pojawiło się w czwartej edycji belgijskiej i było jej początkiem - czyli pojawiło się jako pierwsze w pierwszym odcinku. Oto szczegóły:
Zawodnicy po kolei przyjeżdżali do wyznaczonego miejsca (Salinas Grandes, tzw. obszar słonych błot), po czym wsiadali do jednego z dwóch samochodów wskazanych przez prowadzącego program. Następnie przejechali pewną odległość do miejsca, gdzie mieli wykonać pierwsze zadanie - nadal w obrębie tychże błot. W trakcie podróży na monitorku pojawił się komunikat wygłaszany przez prowadzącego, który oznajmił im, co ich za chwilę czeka. "Każda grupa uda się na jeden z dwóch końców pięciokilometrowej linii. Zadanie jest proste - macie umieścić flagę na środku linii.". 
Prowadzący poinformował także, że podział grup jest nieprzypadkowy. W jednym samochodzie znalazły się osoby, które na pytanie, czy chcesz być agentem odpowiedziały "Tak", w drugim te, które odpowiedziały "Nie". Okazało się też, że grupa mogła zarobić po drodze do celu, a więc środka linii pieniądze, wykonując dodatkowe zadania - maksymalnie 10 tysięcy euro (2x500, 2x1500, 2x3000), ale właśnie wyznaczenie środka decydowało, czy zarobione po drodze pieniądze trafią ostatecznie na konto grupy. Co ważne - grupy nie dostały żadnych przedmiotów mierzących, musiały sobie radzić przy pomocy przedmiotów znalezionych na starcie (takich jak opona, lina czy pistolet na wodę o określonym zasięgu). W jaki sposób więc mniej więcej mogli oszacować odległość? Podejrzewam, że na oponie był jej rozmiar, a znawcy tematu wiedzieli (przynajmniej w przybliżeniu) jaka opona danej wielkości ma obwód. Dzięki oponie mogli np. mniej więcej zmierzyć długość liny, a potem już samą liną mierzyli odległość - to mógł być jeden ze sposobów. Podobnie wystrzał z pistoletu wyznaczał określoną odległość, na podstawie której można było mniej więcej oszacować długość liny.
Pierwsze zadanie napotkane po drodze, warte 500 euro, polegało na przelaniu z butelki do szklanki (kufla) soku przy pomocy słomki. Czas na wykonanie zadania - 5 minut. Każda grupa do wspomnianego zadania wyznaczała dwie osoby, które dobrze sobie radzą w działaniach pod presją czasu. Był jednak pewien haczyk - jeśli zadanie nie zostanie wykonane, osoby do niego wyznaczone zostają w miejscu, w którym owo zadanie się odbywało... Obydwie grupy przez dłuższy czas próbowały przelać sok tą samą metodą - przekładając szybko słomkę z butelki do szklanki... Aby jednak takim sposobem przelać odpowiednią ilość, potrzeba znacznie więcej czasu niż pięć minut... Pod koniec jedna z grup próbowała zasysać sok w słomkę i w ten sposób przelewać, ostatecznie jednak żadna nie zdołała zadania wykonać. Co należało zrobić, by łatwo przelać sok? Włożyć słomkę do butelki, zgiąć w wyznaczonym miejscu, pod drugą stronę podstawić szklankę i zassać w miejscu zgięcia - sok sam wówczas sporym strumieniem przepływał z jednego pojemnika do drugiego.
Do zadania drugiego (1500 euro) grupy wybierały po jednej osobie, które dobrze kontrolują swoje ciała. Co te osoby musiały zrobić? W ciągu pięciu minut... rozpłakać się. A konkretnie z ich oczu musiała popłynąć choć jedna łza. Grupa, która była na tak do zadania wyznaczyła faceta (nie wiedząc jeszcze, co konkretnie będzie musiał zrobić), druga grupa kobietę. I owa druga grupa zadanie wykonała, dzięki czemu zarobiła pierwsze pieniądze.
Trzecie, najdroższe zadanie (3000 euro) - grupy musiały wskazać osobę zaufaną i osobę, która jej "ślepo zaufa". Po dokonaniu wyboru (a w przypadku jednej z grup podziału) wybrane osoby wsiadały do samochodu. Osoby ufne były kierowcami, którym zasłaniano oczy. Osoby, które miały zostać obdarzone zaufaniem były nawigatorami, które ustnie naprowadzały kierowcę, jak ma jechać. Na czym polegało zadanie? Należało osiągnąć prędkość 70 km na godzinę. Obydwie grupy zdołały zadanie wykonać. Co ciekawe w obydwu grupach kierowcami byli mężczyźni, a nawigatorami kobiety.
Wreszcie uczestnicy dotarli do miejsca, gdzie ich zdaniem znajduje się środek i... nie spotkały się ze sobą. Obydwie flagi dzieliło nieco odległości, co oznaczało, że co najmniej jedna z nich przebyła krótszą od wyznaczonej odległości. Prowadzący pozwolił, by pięć osób, które dotarły na metę zdecydowały, która z dwóch wbitych flag ich zdaniem jest faktycznie na wyznaczonym środku. Grupa postanowiła... rzucić los, który wskazał, iż powinni wybrać flagę zatkniętą przez grupę, która "była na nie". Okazało się, że była to flaga zatknięta o 123 metry przed środkiem. Z kolei druga grupa zatknęła swoją flagę 51 metrów za środkiem linii. Okazało się więc, że niezależnie od tego, którą flagę by wskazali, zadanie i tak nie zostałoby zaliczone - margines błędu wynosił bowiem zaledwie 10 metrów. Choć więc łącznie po drodze udało się zebrać 7,5 tysiąca euro, pieniądze ostatecznie nie trafiły na konto grupy.

2 komentarze:

  1. Rozumiem, że autor bloga celowo nie napisał, w której grupie był agent (jak zazwyczaj pisze), żeby nie spoilerować niczego ewentualnym widzom :-p

    OdpowiedzUsuń

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora