sobota, 29 marca 2014

Inny rodzaj "Agenta"

U nas "Agent" wyglądał mniej więcej tak: Dwunastu uczestników pojechało w nieznane. Spędziło tam kilkanaście dni. Mieli wykonywać zadania i zarabiać pieniądze, a także wytropić agenta, który miał im przeszkadzać, w wykonywaniu zadań. Co dwa dni odbywał się test wiedzy o agencie (osobie, nie programie). Osoba, która odpowiadała najgorzej, odpadała z gry. Tak też było w większości edycji zagranicznych, ale nie wszędzie.
We Włoszech i Bułgarii "Agent" wyglądał inaczej. Było to bardziej połączenie "Agenta" z "Big Brother". Uczestnicy spędzali ze sobą kilkadziesiąt dni, mieszkali razem, w ciągu tygodnia wykonywali też określone zadania, dzięki którym zarabiali pieniądze. Przyznam, że taka wersja "Agenta" niezbyt mi odpowiada. Co ciekawe jednak, zawodnicy wyjeżdżali za granicę, choć przy takich zasadach taniej byłoby zrealizować program w kraju. Co tydzień odbywał się program na żywo, podczas którego odpadała jedna osoba (decydował test). Co tydzień uczestnicy wskazywali w głosowaniu, kto ich zdaniem jest agentem, głosowała także publiczność przed telewizorami. Co tydzień osoba z najmniejszym zaufaniem przenosiła się do tzw. "samotni", czyli przebywała z dala od grupy.
We Włoszech powstały trzy edycje - w 2004, 2005 i 2008 roku. Brały w nim udział gwiazdy. W trzeciej edycji udział wziął na przykład mistrz olimpijski z Pekinu Matteo Tagliariol (szermierka, szpada), a także wicemistrz olimpijski z Pekinu, bokser Clemente Russo (waga ciężka), w drugiej miss Włoch z 1996 roku Denny Mendez, a także Ludmiła Radczenko, pochodząca z Rosji modelka i aktorka, zaś w pierwszej znana aktorka Brigitte Nielsen.
W Bułgarii program nazywa się bodaj "Krticata", a po raz pierwszy był wyemitowany w ubiegłym roku. Obecnie, od 24 lutego emitowana jest druga edycja.

1 komentarz:

  1. Być może ryzyko, że przy nagrywaniu w kraju uczestnicy przypadkowo dowiedzą się czegoś co popsuje zabawę " z zewnątrz" było dla producentów zbyt duże? Obserwatorzy z zewnątrz mogliby pokrzyżować szyki realizatorom, a w obcym kraju, w nieznanym miejscu, przy barierze językowej nikt nie interesowałby się grupą uczestników jakiegoś reality show. W sumie włączenie sms-owego głosowania widzów też wpłynęło na budżet programu, to można ich było gdziew jednak wysłać ;) Mnie też ta formuła nie odpowiada - wydaje mi się trochę rozdmuchana, i w sumie chyba wolę, kiedy rozmyślania nad tożsamością agenta prowadzone są indywidualnie przez uczestników, a nie w ramach przeprowadzanych głosowań. Trochę traci to swój klimat.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora