To już ostatnia część porównywania starego i nowego "Agenta". Za trzy miesiące pojawi się kolejna wersja celebrycka, będzie więc okazja zobaczyć, czy TVN uczy się choć trochę na błędach. O tym, że nie uczy się w pełni wiadomo już od jakiegoś czasu - o czym świadczy fakt, że w ogóle nie wzięli pod uwagę głosu widzów domagających się udziału zwykłych ludzi.
Owszem, ktoś przypomni, że przecież rozważali... Nie, nie rozważali. Jeśli mówią, że rozważają, to znaczy, że... mówią, a nie że rozważają... Tyle tytułem wstępu.
A teraz do rzeczy, czyli do porównania starego "Agenta" i nowego.
Lektor - Radosław Popłonikowski to osoba, której głos fanom "Agenta" zawsze będzie kojarzył się z tym programem. Pasował idealnie. Jarosław Łukomski ma nieco słabszy głos, da się go jednak przetrawić i wysłuchać. Miał jednak, przynajmniej na początku jeden feler - nie budował emocji, raczej traktował swoją rolę jakby to był paradokument... Zakładając jednak, że jest sporo osób, którym zmiana lektora nie przeszkadza, w tej kwestii przyznaję po pół punktu obydwu panom.
Montaż - Tak, wiem, że ktoś zaraz napisze, że tak się teraz robi programy. Pytanie brzmi jednak: czy programy robi się dla widza, czy też jako sztukę dla sztuki? Zwłaszcza pierwszy odcinek był nie do oglądania. Skaczące co ułamek sekundy kadry powodowały, że można było dostać oczopląsu. Coś na kształt tego, co serwują nam w tzw. filmach akcji - jest bijatyka, to od razu zmiana ujęcia kamery co pół sekundy... Oglądać się tego nie da, trzeba "przeczekać", aż wariat nagrywający i montujący te sceny wyszaleje się na ekranie. W filmach i programach nie chodzi przecież o to, by montażyści, kamerzyści czy ktokolwiek inny mógł się popisać, wyszaleć, itp. Chodzi o to, by jego dzieło dobrze się oglądało. Taki test zdały tylko stare edycje. I jeszcze jeden feler - zbyt często miałem wrażenie, że nie jest to program przerywany wypowiedziami, ale wypowiedzi od czasu do czasu przerywane czymś innym... W tej sytuacji punkt wędruje do starych edycji.
Muzyka - było już tyle głosów twierdzących, że pod tym względem stare edycje biją na głowę wersję z celebrytami, że nie ma sensu rozwijać po raz kolejny tematu. Kolejny punkt dla edycji sprzed lat.
Uczestnicy - i znów punkt dla starych edycji. Celebryci i owszem, są fajni, ale przede wszystkim dla nastolatek, które piszczą na widok każdego, kogo akurat telewizja, radio czy internet wylansował (tak wiem, że są też takie, które tego nie robią - i chwała im za to. Być normalnym dziś to prawdziwa sztuka). Dla większości osób pamiętających starego agenta celebryci to przede wszystkim brak wiarygodności, kombinatorstwo, chęć wylansowania się i przypomnienia oraz zarobienia pieniędzy na samym występie (wygrana nie miała wielkiego znaczenia). Z kolei Piotrek Szyszko i spółka - w większości byli to ludzie, z którymi można było się utożsamiać. Każdy mógł wyobrażać sobie i marzyć (realnie) o tym, że jest na ich miejscu, przeżywa podobną przygodę, wykonuje zadania i przy okazji dobrze się bawi. Byli to ludzie z krwi i kości, normalni, jak każdy z nas. Byli sobą (zwłaszcza w pierwszej edycji), nie grali, nie udawali, nie pieprzyli o sojuszach... Po prostu dostarczali nam sporo emocji swoją naturalnością.
Wypowiedzi - niestety, ale prezentowanie wypowiedzi (w nadmiarze) jedynie nagranych po wykonaniu zadania gdzieś na tle czarnej ściany było chybionym pomysłem. I jeszcze żeby te wypowiedzi miały jakiekolwiek znaczenie. Pokazywano Tamarę, która bredziła ciągle o sojuszach, pokazywano innych uczestników, co to beznamiętnym głosem pletli o wszystkim i o niczym... W starych edycjach nagrywano nie tylko takie wypowiedzi, ale też wypowiedzi gdzieś w plenerze, na bieżąco, zanim emocje do końca opadły. Może i czasem uczestnicy popełniali błędy językowe, bo nie byli obyci z kamerą, za to przynajmniej nie mieliśmy do czynienia ze sztucznym, jałowym ględzeniem. Kolejny punkt dla starego Agenta.
Test - bardzo rzadko zdarzało się, by w celebryckiej edycji były przedstawione typy - kto na kogo głosował. I owszem, można to zrozumieć, chodziło o to, by za szybko telewidzowie nie wywnioskowali, kto agentem jest, a kto nie jest. Tylko że już wcześniej, zanim emisja programu się rozpoczęła, co najmniej połowa uczestników została wykluczona z grona podejrzanych, bo była widziana tu i ówdzie... W starych edycjach znacznie częściej pojawiały się sugestie kto kogo typował. Dla ludzi, którzy koniecznie chcieli wytropić agenta przed innymi była to okazja, by wszystko zanotować, przeliczyć, wykluczyć tego i owego i w ten sposób wskazać agenta. Mam mieszane odczucia co do tej decyzji, dlatego obydwu produkcjom przyznaję po pół punktu.
I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o porównywanie "Agenta". Wynik końcowy: 9,5 punktu dla "Agenta" sprzed lat i tylko 1,5 punktu dla nowego "Agenta". O wersji choć odrobinę zbliżonej do tej sprzed lat możemy zapomnieć. No chyba, że sami zorganizujemy sobie "Agenta" we własnym gronie, bez nagród pieniężnych...
Punktacja wyszła, jaka musiała być. Ten cały "celebrycki" Agent, według mnie i nie tylko mnie, nie umywa się do pierwszych edycji. Zgadzam się z opisem wyżej wymienionych elementów. Patrząc na to wszystko szerzej, myślę, że to i tak dobrze, że ta nowa wersja zgarnęła aż 1,5 punkta...
OdpowiedzUsuńNawet jakby TVN zrobił edycję dla zwykłych ludzi to zrobiłby ją tak samo jak z Celebami, jedynie nastawienie ludzi by się zmieniło do rywalizacji, cała otoczka typu montaż, lektor, muzyka byłyby przecież takie same.
OdpowiedzUsuńHej, jak sytuacja z 3 sezonem? Na razie można obejrzeć jedyne jego szczątki, a była kiedyś sprawa, że można kupić odcinki za 50zł+vat czy jakoś tak? Coś wiadomo? Można być optymistą jeśli chodzi o to, że będzie nam dane jeszcze raz obejrzeć 3 sezon?
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno. Znane są nazwiska uczestników 2 i 3 edycji?
ps: Świetny blog!
Gdy tylko coś będzie wiadomo w kwestii trzeciego sezonu, natychmiast wrzucę odpowiednią wiadomość na bloga. P.s. Proszę pamiętać, że komentarze ukazują się dopiero po moim zatwierdzeniu (zabezpieczenie przeciwko spamowi)
UsuńI wiadomo coś odnosnie 3 sezonu ?
OdpowiedzUsuń