Pierwsza opinia dotycząca wyjątkowości "Agenta" ukazała się niemal miesiąc temu. Opinię w tej kwestii przesłał także inny czytelnik bloga. Co takiego według niego świadczy o wyjątkowości programu? "Ciekawy scenariusz i unikatowa formuła. Nie widzę innego programu (ew. Wyspa Robinson, którą też uwielbiałem) o podobnym profilu" - napisał TomL.
A co według mnie sprawiło, że ów program jest dla wielu z nas wyjątkowy? Co takiego ma w sobie, ze mimo upływu lat wciąż wracamy do starych odcinków, rozmawiamy o nim, czytamy, interesujemy się losami uczestników?
Po pierwsze fakt, że nie jest to program do odmóżdżania się - choć pewnie istnieją tacy ludzie, co potrafią się "odmóżdżyć" przy "Jeden z dziesięciu". Chodzi o to, że nie jest to program, jakich mamy teraz na pęczki - w których to wystarczy usiąść przed telewizorem i bezmyślnie się w niego gapić. Programy w stylu "Jak oni gotują, tańczą, śpiewają, itp." nie wymagają włączania myślenia. W "Agencie" większość zastanawia się mimochodem, nawet jeśli nie miała takiego zamiaru, kto tą tytułową postacią jest. Wielu chciało chociażby krewnym i znajomym udowodnić, że potrafią szybciej niż oni odkryć tożsamość agenta. Przyglądanie się, analizowanie sytuacji, wypowiedzi, zdarzeń podczas wykonywania zadań - to wszystko mocno wciągało, I wciąga nadal, mimo upływu lat - choć teraz zapewne część z nas ogląda stare odcinki pod kątem działalności agenta - czy aby coś nam nie umknęło, czegoś nie przegapiliśmy (np. znaku, słowa, itp.)...
Po drugie - program ten był robiony inaczej niż inne. Teraz wszystko musi odbywać się według scenariusza. Musi być kłótnia, krew, pot i łzy, bo zdaniem co niektórych telewizyjnych potworów tylko to się sprzedaje. Wtedy też realizatorzy próbowali namawiać uczestników do walki między sobą - oni jednak tego (przynajmniej w pierwszym sezonie) nie robili. Dzięki temu program był naturalny, a zachowania nie były reżyserowane. Z uczestnikami można było się identyfikować, bo wydawali się być tacy jak każdy z nas.
Po trzecie - ciekawe i różnorodne zadania. Coś, czego zabrakło w czwartej i po części w trzeciej edycji, świetnie było przygotowane w dwóch pierwszych edycjach. Najpierw golf, potem bungee, do tego kukurydza, paintball, rowerek, rzut kostką i sztafeta... Wszystkiego po trochu. Albo walka z bykami, pulsometr, dorożka, wydostanie się z pokoi, poszukiwanie porwanej osoby lub bronienie osady.... Zadania fizyczne były pomieszane z zadaniami umysłowymi. Można się było spodziewać niemal wszystkiego. Niejeden telewidz obmyślał strategię na przejście labiryntu w kukurydzy, zastanawiał się, czy oddałby skok na bungee, próbował rozwiązać zadania, które wykonywała grupa mądrych czy też chciałby spróbować swoich sił z pulsometrem na linie.
Program miał to coś, co przyciągało ludzi przed telewizory. Tym czymś był w zasadzie każdy element, który idealnie komponował się z innymi, sprawiał, że całość była tak dobra. Takich programów w w dzisiejszej telewizji brakuje.
Po drugie - program ten był robiony inaczej niż inne. Teraz wszystko musi odbywać się według scenariusza. Musi być kłótnia, krew, pot i łzy, bo zdaniem co niektórych telewizyjnych potworów tylko to się sprzedaje. Wtedy też realizatorzy próbowali namawiać uczestników do walki między sobą - oni jednak tego (przynajmniej w pierwszym sezonie) nie robili. Dzięki temu program był naturalny, a zachowania nie były reżyserowane. Z uczestnikami można było się identyfikować, bo wydawali się być tacy jak każdy z nas.
Po trzecie - ciekawe i różnorodne zadania. Coś, czego zabrakło w czwartej i po części w trzeciej edycji, świetnie było przygotowane w dwóch pierwszych edycjach. Najpierw golf, potem bungee, do tego kukurydza, paintball, rowerek, rzut kostką i sztafeta... Wszystkiego po trochu. Albo walka z bykami, pulsometr, dorożka, wydostanie się z pokoi, poszukiwanie porwanej osoby lub bronienie osady.... Zadania fizyczne były pomieszane z zadaniami umysłowymi. Można się było spodziewać niemal wszystkiego. Niejeden telewidz obmyślał strategię na przejście labiryntu w kukurydzy, zastanawiał się, czy oddałby skok na bungee, próbował rozwiązać zadania, które wykonywała grupa mądrych czy też chciałby spróbować swoich sił z pulsometrem na linie.
Program miał to coś, co przyciągało ludzi przed telewizory. Tym czymś był w zasadzie każdy element, który idealnie komponował się z innymi, sprawiał, że całość była tak dobra. Takich programów w w dzisiejszej telewizji brakuje.
* * *
Każdy z was może wciąż przesłać swoją opinię na temat programu i jego wyjątkowości. Co według was o niej świadczy, dlaczego program mimo upływu lat jest wciąż tak popularny?
Przypominam też o możliwości wysyłania opinii w cyklu "Porównujemy starego i nowego Agenta".
Przypominam też o możliwości wysyłania opinii w cyklu "Porównujemy starego i nowego Agenta".
To prawda, stary dobry Agent nie był do odmóżdżania się
OdpowiedzUsuńZadania cechowały się, fakt, oryginalnością. Trudno było na nie samemu wpaść, ale nie na pewno nie określiłabym je jako takie "pomysłowe" jak rzucanie świniami, opisane w poprzednim wpisie ;-)
OdpowiedzUsuńTamto zadanie to akurat Amerykanie wymyślili :D U nas na szczęście takiego nie było...
UsuńNo i to właśnie do Amerykanów pasuje :-p
UsuńJa myślę, że najlepszym wyjściem z całej sytuacji było by to, iż to co teraz leciało i będzie kolejna odsłona w TVN nazwać kompletnie nowym produktem. Odciąć to od Naszego kochanego "polskiego oryginału".
OdpowiedzUsuń