Zawodnicy podzielili się na cztery grupy. Trzy grupy składały się z trzech osób, jedna z dwóch. Zadaniem grup trzyosobowych było pozbierać gliniane figurki świnek, które znajdowały się gdzieś w mieście, gdzie zadanie się odbywało. Figurki mogły znajdować się wszędzie - na straganach, stołach, ławkach, dachach niskich budynków, itp. Te właściwe, które należało zbierać, miały logo (albo jakiś inny symbol) agenta. Jako że figurek łącznie było 50 i ciężko byłoby przynieść je w ręku, grupy biegały z taczkami...
Po uzbieraniu świnek grupa podążała w wyznaczone miejsce, gdzie czekała na nich grupa dwuosobowa. Owa dwuosobowa grupa była oddzielona od pozostałych ogrodzeniem. Zadaniem zbieraczy świnek było za pomocą procy wystrzelić figurki świnek za ogrodzenie (z kilku lub kilkunastometrowej odległości). Zadaniem dwójki znajdującej się po drugiej stronie było złapanie owych figurek w jakąś płachtę. Każda złapana i nieuszkodzona figurka była warta tysiąc dolarów. Oczywiście łapacze mieli odpowiednie ochraniacze, by nie ucierpieli, gdyby na przykład przypadkiem figurka zamiast do płachty trafiła w kogoś z nich.
Agent w owym zadaniu był w jednej z grup trzyosobowych. Jeden z uczestników znajdujących się w tej grupie prawdopodobnie nabawił się kontuzji, przez co podróżował "w pojeździe" z jednym kołem, a jego kierowcą była jedyna kobieta w tej grupie. Agent zaś powoli podążał za nimi :) Owa grupa jako jedyna nie przywiozła żadnej figurki znalezionej w miasteczku.
Śmieszne zadanie :-P
OdpowiedzUsuńMają fantazję :D
OdpowiedzUsuńJak to Amerykanie...
Usuń