Nigdy nie wiadomo, czy za jakiś czas dostęp do "Agenta" znów nie będzie mocno utrudniony, dlatego też od dziś, w nieregularnym cyklu, będę opisywał to, co działo się w poszczególnych odcinkach programu. Jak z większością cyklów - zastosuję kolejność chronologiczną, a więc zacznę od pierwszego, premierowego sezonu.
Na wstępie zastrzegam, że w treści znajdziecie to, co pojawiło się w programie, a więc np. ewentualne błędy co do lokalizacji nie będą przeze mnie korygowane.
Odcinek 1 (Dzień 1)
Wyspa Bendor - dzień 19
Wstęp. Marcin Meller, prowadzący program pojawia się przed kamerą.
Marcin Meller: Gra skończona. Już wiadomo kto wygrał, kto przegrał i najważniejsze - kto był Agentem. Na początku było ich dwunastu - sześć kobiet, sześciu mężczyzn. Trzy tygodnie temu wyruszyli z Polski na wielką wyprawę w nieznane. Większość z nich nigdy nie dotarła do celu. Jeden po drugim byli eliminowani, ponieważ w grupie działał Agent.
Po trzech krótkich urywkach obrazujących zadania, jakie wykonywali uczestnicy, pojawia się mapa Europy. Rozpoczyna się właściwa część programu.
Lektor: W poniedziałek 4 września o godzinie 10.00 wystartował samolot z dwanaściorgiem nieznanych sobie osób na pokładzie. Po raz pierwszy spotkali się dopiero na lotnisku w Lyonie.
Pojawia się lądujący samolot, a potem po kolei wychodzą uczestnicy programu, którzy wypowiadają się na temat tego, co ich na początku zaskoczyło, zdziwiło. Oczywiście wypowiedź pochodzi nie z momentu wyjścia z terminala, ale z późniejszych godzin. Pojawiają się też krótkie informacje o każdym z zawodników
Liwia (28 lat/handlowiec/Zgorzelec): Zaskoczyło mnie to, że nie zostaliśmy sobie przedstawieni na lotnisku
Jerzy (48 lat/emerytowany górnik/Lubin): My jesteśmy wybrańcy, wybrani spośród tych trzech tysięcy.
Remek (23 lata/student IV roku dziennikarstwa/Lublin): Zorientowałem się, że jestem najprawdopodobniej najmłodszym uczestnikiem, także z niektórymi będzie mi trudniej nawiązać kontakt.
Iza (49 lat/właścicielka klubu tenisowego/Sosnowiec): Czułam się zagubiona, tak jakoś sama nie wiedziałam, co się dzieje. Jednak to jest trochę stres.
Małgosia (34 lata/bezrobotna/Śrem): Myślę, że tworzymy dosyć fajną grupę, dość zgraną. Zaczęliśmy sobie nawet pomagać.
Romek (45 lat/grafik-fotograf/Lubliniec): Zaczęły się nawiązywać jakieś pierwsze towarzyskie kontakty.
Piotr (37 lat/właściciel firmy rekreacyjnej): Przeliczając kilometry na czas, to udało nam się daleko dojechać i w bardzo fajne miejsce.
Agnieszka (25 lat/prawnik/Warszawa): Podróż była ciężka, no bo te dwa samoloty, potem to lotnisko i tak czekamy, czekamy.
Kuba (26 lat/policjant wydziału śledczego/Bolesławiec): Pierwszy raz dopiero leciałem samolotem i takie uczucie, jakie było przy starcie i lądowaniu - nie da się tego opisać po prostu, trzeba to przeżyć. Masakra.
Danuta (41 lat/inżynier ochrony środowiska/Goleniów): Staram się zwracać uwagę na pewne szczegóły, zwracać uwagę na to, co wiedzą, czego nie wiedzą.
Izolda (33 lata/gospodyni domowa/Żywiec): Przy lądowaniu w Paryżu samolot osiadł na płycie i w tym momencie nie wiedziałam, co się dzieje.
Wojtek (26 lat/taksówkarz, właściciel solarium/Bielsko-Biała): Umówione spotkanie w małej kawiarni no i tam spotkaliśmy się już w komplecie, cała dwunastka.
Lotnisko Lyon - dzień 1
Marcin Meller: To pierwsze spotkanie naszej dwunastki. Wybraliśmy ich z ponad trzech tysięcy kandydatów, którzy chcieli przeżyć wielką przygodę. Pomiędzy nimi umieściliśmy naszego agenta, który ma im utrudniać życie i pozbawić części nagród. Nikt z nich rzecz jasna nie wie, kto jest tym agentem, w związku z czym jeden będzie podejrzewać drugiego. Od tej pory są pod ścisłą obserwacją. Wiedzą tylko, że są we Francji i że przez najbliższych dwadzieścia dni mają ze sobą współpracować przy wykonywaniu zadań. Zadań, które są warte duże pieniądze, w sumie 200 tysięcy złotych. Wiedzą też, że jeden po drugim eliminowani będą kolejni uczestnicy gry, ci, którzy wiedzą najmniej o agencie. Zaczynamy.
Zawodnicy wychodzą z holu lotniska na zewnątrz. Romek trzyma aparat, przygotowuje się do zrobienia zdjęcia. Krzyczy: "uśmiechy, uśmiechy" i robi fotkę. Uczestnicy następnie udali się do dwóch przeznaczonych dla nich samochodów.
Piotr: Słuchajcie, z jednego auta robimy bagażówkę, a do drugiego normalnie wsiadamy, bo nie zmieścimy się inaczej.
Po czym załadowali toboły do samochodów, wsiedli do pojazdów i udali się w podróż.
Lektor: Od tej pory cała dwunastka musi sobie radzić sama. Wiedzą tylko, że z lotniska mają dwoma samochodami dojechać do miejscowości Blace, na północ od Lyonu. Dopiero tam dowiedzą się, co ich czeka.
Blace - dzień 1
Uczestnicy dwoma samochodami przyjeżdżają na wyznaczone miejsce - jakiś plac. Za chwilę pojawia się prowadzący program: W panującym rozgardiaszu starał się zwrócić na siebie uwagę, co też mu się udało.
Marcin Meller: Dobry wieczór. Czy mogę was tu na chwilę poprosić? Witam w Blace, mam nadzieję, że podróż dobrze minęła. Ja nazywam się Marcin, będę przez trzy tygodnie waszym przewodnikiem, będę wam pomagać, tłumaczyć co macie robić, ale muszę was też kontrolować. I dlatego już teraz chciałem was poprosić, żebyście oddali mi wszystkie wasze pieniądze, karty kredytowe i telefony komórkowe.
To mówiąc zbliżył się do nich ze srebrną walizką, do której trafić miały wymienione rzeczy. Zaskoczone miny uczestników bezcenne, w pierwszej chwili chyba myśleli, że żartuje. Marcin kontynuował zaś swój wywód:
Marcin Meller: W tej walizce macie dwanaście torebek, na których są wasze imiona i chciałbym, abyście tutaj zdeponowali wszystko to, co powiedziałem.
Rozdysponowaniem torebek w kolorze czarnym i żółtym zajął się Piotr. Brał je po kolei, czytał imię i przekazywał odpowiedniej osobie. Uczestnicy wciąż nie mogli uwierzyć, ze mają się pozbyć wartościowych przedmiotów.
Danuta: Wszystkie pieniądze? Nawet drobne?
W panującym harmidrze wszyscy po kolei napełniali torebki wymienionymi przedmiotami. - Czy śrubokręt też muszę oddać - dopytywała Izolda. Wreszcie wszystkie torebki ponownie znalazły się w walizce, którą pieczołowicie zamknął prowadzący.
Marcin Meller: Do zobaczenia.
To powiedziawszy oddalił się z walizką. Uczestnicy udali się natomiast z pozostałymi bagażami w nieznanym mi kierunku.
Agnieszka: Poznajemy się, sondujemy, i tak naprawdę tutaj czyha ten agent, wobec tego myślę, że od początku mamy takie poczucie, że patrzymy podejrzliwie.
Romek: Trudno jest powiedzieć, kto jest agentem, skoro on się jeszcze nie ujawnił i nic nie zrobił. Nie wiem, czy przypadkiem nie buszuje w moim pokoju w tej chwili.
Małgosia: Nikt nie rzucał się tak wyraźnie w oczy, żeby po tym pierwszym dniu, według mnie, żeby uważać go za agenta.
Piotr: Gdybym typował, to bym Jurka obstawiał, że jest agentem.
Kuba: Powiedziałem, że jestem policjantem i od razu - policjant, to pewnie dobry materiał na agenta.
Danuta: Cała ta formuła szukania agenta spowoduje, że się stosunki między ludźmi popsują i z tym też się zaczęłam liczyć. Może się mylę...
Wojtek: Kandydat na agenta - nie wymienię go z imienia - zaokrąglę do tego, że jest to mężczyzna, tak mi się wydaje...
Blace - dzień 1. godz: 21.10
Kolacja. Uczestnicy siedzą przy stole, pojawia się prowadzący:
Marcin Meller: Smacznego. Mam nadzieję, że nie jesteście źli, że wam zabrałem dzisiaj wszystkie pieniądze
Izolda: Ja jestem szczęśliwa
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Prowadzący postanowił unieszczęśliwić Izoldę:
Marcin Meller: Zaraz będziesz nieszczęśliwa, dlatego że wiem, że musicie mieć jakieś środki. Tutaj, w tej kopercie jest 10 tysięcy franków dla całej grupy.
Lektor: Dziesięć tysięcy franków to sześć tysięcy złotych. Co zrobią z tymi pieniędzmi? Jaką podejmą decyzję? Wyśledzi to ukryta kamera
Agnieszka pije wino, a prowadzący kontynuuje wypowiedź.
Marcin Meller: Te pieniądze mogą wam się przydać w czasie wykonywania kolejnych zadań, a możecie wydać je na papierosy. To jest wasz wybór. I druga sprawa: Ja chciałbym żebyście zanim rozejdziecie się do łóżek, wskazali dwie osoby, które odznaczają się dobrym smakiem. Dobranoc.
Prowadzący zaraz potem poszedł w swoją stronę, pozostawiając grupę przy stole.
Lektor: Wybór tych dwóch osób nastąpił natychmiast. Dyskusja o pieniądzach trwała godzinami.
Godzina 23.00
Danuta: Ja też uważam, że powinniśmy głosować.
Wojtek: Jedna jest za tym, by te pieniądze trzymać razem, a druga by dać każdej osobie po 500 franków.
Kuba: (...) Podzielmy po równo i wszystko
Wojtek: Więc kto jest za tym, żeby dać po 500 franków?
Godzina 23.35
Danuta: Ja na przykład naprawdę bezpieczniej bym się czuła, gdybym miała jakieś pieniądze przy sobie.
Godzina 0:05
Danuta: Tylko agent będzie je wydawał na głupoty
Godzina 0:40
Jerzy: Dlatego chciałem zaproponować uporządkowanie dyskusji. Po pierwsze - rozpracujmy dwa alternatywne rozwiązania... znaczy trzy.
Godzina 1:05
Piotr: Słuchajcie, trzeba pomyśleć, że to agent może być akurat, nie? Z naszą kasą.
Iza: Zostaniemy bez kasy
Danuta: Właśnie, ty masz rację
Godzina 1:30
Kuba: Ludzie, zobaczcie, która jest godzina...
Liwia: Właśnie, czy zgadzacie się, że są trzy propozycje?
Kuba: A jak się znajdzie za cztery dni problem bardzo poważny, będziemy siedzieć całą noc i do niczego nie dojdziemy?
Lektor: Wielogodzinna dyskusja nie przyniosła żadnego rozwiązania. Kopertę z pieniędzmi na razie powierzono Izie.
Uczestnicy poszli spać, nie przewidywali jednak, że niektórzy za parę chwilę będą musieli wstać...
KOCHAM "AGENTA" SUPER BLOG ;-)
OdpowiedzUsuń