* * *
Zwycięzcą drugiej edycji "Agenta został 30-letni lekarz pediatra-onkolog, Bartek. Ten szanowany w Szczecinie lekarz okazał się twardym facetem, który dotrwał do końca!
Kiedy po raz pierwszy zabrałeś się do roboty?
Na lotnisku w Brukseli, czekając na samolot do Hiszpanii. Popijaliśmy kawę, a ja, ożywiając rozmowę w grupie, pilnie obserwowałem osoby, które raczej nie mogą być agentami.
Jakie przyjąłeś kryterium?
Ktoś, kto bardzo emocjonalnie reaguje na zadawane pytania, na jakieś prowokacje, nie może być agentem. Osoby, które od początku skupiały się na tym, aby dojść do finału, mówiły o tym, też raczej dyskwalifikowałem. W grupie podejrzanych zostali wtedy Mirek, Hanka i Aśka. Potem odrzucałem kolejno Aśkę i Hankę.
W jakim momencie?
Na barce. Mirek był tak zaaferowany pełnieniem swej roli przed Hanią i Basią, że zapomniał o mnie. Pilnie chował się z radiotelefonem przed dziewczynami i nie spodziewał się, że mogę go widzieć spod pokładu.
Jak układały się twoje stosunki z grupą?
Byłem chyba lubianą osobą. Codziennie odbywały się jakieś spotkania w moim pokoju. Byłem jakby maskotką wyjazdu. Pierwszym przełomem był dzień wyjazdu Wojtka. Wtedy postanowiłem, że dojdę do finału. Drugi, to noc spotkania z rodzinami. Siedziałem zupełnie sam nad butelką whisky. Nie miałem z kim spędzić tej nocy. Nikt do mnie nie przyszedł, poza Dorotą, która wpadła z mężem. Zostałem sam z butelką, którą dostałem na pocieszenie od Ewy Lei. Wtedy postanowiłem: "Wygram ten program!" Od tego momentu szedłem jak czołg. I wygrałem.
Co czułeś, kiedy wygrałeś?
Czułem zadowolenie, że dokonałem tego, co postanowiłem.
Ile forsy udało się uzbierać?
125 tysięcy
Co z nimi zrobisz?
Nie wiem. To kwota, która w ogóle do mnie nie dociera. Ja takiej kasy w życiu na oczy nie widziałem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora