Legenda o "Złotej Kaczce" głosi, że pewien śmiałek, który tytułową Złotą Kaczkę odnalazł, otrzymał sakiewkę pieniędzy, którą musiał wydać jednego dnia i obietnicę, że jeśli to uczyni, stanie się ogromnie bogaty. Warunek - nie mógł się pieniędzmi z nikim podzielić. Porównywalne zasady towarzyszyły zadaniu, o którym dziś napiszę.
Zadanie pojawiło się w szóstym odcinku trzeciej edycji australijskiej. Dwie grupy (trzy osoby w każdej) otrzymały walizkę z pieniędzmi. Kwota do dyspozycji to 2,5 tysiąca dolarów australijskich. Zadaniem każdej grupy było wydać te pieniądze, Nie wolno im było ich zgubić, rozdać, zmarnować (np. zapłacić za coś więcej niż jest to warte), a także kupić rzeczy, które stałyby się ich własnością (a raczej, których byliby właścicielem na koniec zadania - mogli kupować np. artykuły spożywcze, o ile je od razu wykorzystają). Innymi słowy pieniądze należało wydać przede wszystkim na tzw. usługi. Dodatkowym utrudnieniem był fakt, iż każda grupa musiała wydać pieniądze na coś innego - uczestnicy musieli więc pozostawać ze sobą w kontakcie. Innym zastrzeżeniem było, iż jeden typ "usługi" nie może kosztować więcej niż 1 000 dolarów. Dokładnego czasu nie zapisałem, ale zdaje się, że maksymalnie mieli na to 3 godziny.
Jedna z grup wykorzystała tysiąc dolarów na lot helikopterem, kolejny tysiąc na rejs statkiem. Z kolei druga grupa kupiła za 500 dolarów butelkę wina (którą musieli wypić), za 600 dolarów wynajęli na krótki okres (pół godziny) studio nagrań, a kolejny tysiąc przeznaczyli na luksusowy pokój w hotelu (w komplecie z wykwintnym obiadem i masażem dla każdej osoby).
Pozostało niewiele czasu, a do wydania jedna grupa miała 500 dolarów, a druga 400 dolarów. Jedna z nich postanowiła pieniądze przeznaczyć na loterię (zdrapki), druga z kolei kupiła drogi znaczek, który nakleiła na kopertę i wrzuciła do skrzynki pocztowej...
Wreszcie czas minął i obydwie grupy spotkały się z prowadzącym, aby opowiedzieć mu, w jaki sposób wydane zostały pieniądze. Wydawało się, że na konto grupy trafi 5 tysięcy dolarów (stawka za zadanie), ale zakwestionowany został jeden wydatek - drogi znaczek, który został naklejony na kopertę. Otóż adresat listu stanie się właścicielem tego znaczka, co, zdaniem prowadzącego, należy traktować tak, jakby został mu on podarowany (na marginesie - zdaje się, że został on wysłany do sklepu, w którym.. znaczek kupili). W dodatku wydanie 400 dolarów na znaczek na list (zwykły kosztował ok. 0,45 dolara) było zwykłym zmarnowaniem pieniędzy... Ostatecznie więc zadanie nie zostało zaliczone.
Dodam jeszcze, że w grupie, która zawaliła, znajdował się agent - to jednak nie on podsunął pomysł ze znaczkiem, a inny uczestnik, który potem dotarł aż do finału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora