Na co dzień pracuje jako kostiumograf w Śląskim Teatrze Tańca w Bytomiu. Hanka Nowicka-Rożeń, jako jedna z dwunastu osób, przeszła pomyślnie casting i dostała się do programu "Agent". Tak rozpoczęła się jej wielka przygoda.
- Mój udział w programie to czysty przypadek. Często działam impulsywnie. Tak było również tym razem. Nie wierzyłam, że mam jakieś szanse. Jako motyw swego zgłoszenia podałam tylko chęć dobrej zabawy. Może prostota mojego listu spodobała się realizatorom - zastanawia się z uśmiechem.
Wśród znajomych znana jest jako osoba szalona. Jej udział w programie nie był więc dla nikogo zaskoczeniem. Jak sama przyznaje, uwielbia uprawiać sporty ekstremalne. Udział w "Agencie" był dla niej doskonałą szansą na robienie tego, co lubi. Przygoda rozpoczęła się już na lotnisku w Warszawie. Uczestnicy programu do samego końca nie wiedzieli, dokąd lecą. Hanka miała to szczęście, że bawiła się do samego końca i spędziła w Hiszpanii trzy tygodnie.
- Nie zapomnę tego do końca życia. Każde zadanie, nawet to najtrudniejsze, sprawiało mi wielką frajdę - twierdzi.
Jak sama przyznaje, najtrudniejszym zadaniem było to, w którym musiała dobrać zdjęcia bliskich do odpowiednich graczy.
- To grupa wytypowała mnie do zadania. Nie spodziewałam się, że będzie takie trudne. Nie udało mi się poprawnie wybrać zdjęcia żony Bartka i przeze mnie, jako jedyni, nie mogli się spotkać. Bardzo przeżyłam tę pomyłkę - przyznaje - z kolei najwięcej przyjemności sprawiło mi flamenco.
Niektórzy uczestnicy zabawy, i wielu telewidzów, sądziło, że to Hanka jest agentem. Podejrzenie wzbudzało nie tylko jej zachowanie, ale także sposób ubierania się.
- Nie mam pojęcia, skąd te przypuszczenia, chociaż myślę, że sprawdziłabym się w tej roli. Jestem zmarzluchem, więc ubieram się na cebulkę, często też noszę rękawiczki. Nie sądziłam, że może to wzbudzić podejrzenia moich koleżanek i kolegów. Kontrowersyjny był także mój notesik. Wbrew pozorom nie prowadziłam w nim tajnych notatek o agencie. Był to mój pamiętnik, w którym próbowałam uchwycić najcudowniejsze momenty z pobytu w Hiszpanii - wyjaśnia z uśmiechem.
W decydującej rozgrywce zawiodła ją intuicja. Zmieniła swój typ agenta. Dzięki temu 125 tys. zł wygrał Bartek, lekarz ze Szczecina.
- Nie uważam się za przegraną. Mówię o sobie: wielka wygrana. Tylko bez pieniędzy. Myślę, że dostanie się do programu i dojście do samego finału, to też duży sukces. Zamiast pieniędzy przywiozłam ze sobą wiele cudownych wspomnień, zyskałam również nowych przyjaciół. Czemu w ostatnim momencie zmieniłam swój typ? Świetna gra moich kolegów wprowadziła mnie w błąd. Wygrał lepszy - twierdzi.
Mówi, że program pokazał jej prawdziwe oblicze.
- Jestem wesołą, rozrywkową kobietką. Kocham ludzi i życie. Nie zgadzam się z opinią, że w pewnym wieku kobiecie nie przystoi robić pewnych rzeczy.
42-letnia Hanka była jednym z najstarszych uczestników programu. Mimo to nie bała się ekstremalnych zadań. Latała na paralotni, skakała z dźwigu do wody, zrobiła sobie nawet tatuaż.
* * *
Powyższy tekst autorstwa Anny Janus ukazał się na portalu bytom.naszemiasto.pl (link) pod tytułem "Nie przegrałam!". Datowany jest na 24 marca 2002 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora