wtorek, 24 listopada 2020

Marcin Meller o "Agencie"

Wielokrotnie w komentarzach i wiadomościach prosiliście, abym spróbował skontaktować się z Marcinem Mellerem i porozmawiał z nim o "Agencie". Zła wiadomość jest taka, że nie skontaktowałem się z prowadzącym. Dobra, że zrobił to ktoś inny - kilka miesięcy temu...
Link do wywiadu wspominającego "Agenta" przysłał Piotr. Poniżej wybrane wypowiedzi Marcina Mellera (dostosowane nieco do wersji pisanej)
*     *     *
"Kiedy dostałem propozycję prowadzenia "Agenta", otrzymałem z TVN dziesięć odcinków wersji szwedzkiej. Format wymyślili Belgowie, ale Szwedzi go bardzo mocno zmienili, uatrakcyjniając i polska wersja była wzorowana na wersji szwedzkiej. Miałem jedną noc na zapoznanie się, obejrzałem je jednym ciągiem - nie mogłem się oderwać, bawiłem się jak dziecko, jakbym oglądał thriller sensacyjny. (...) Załamałem się, oglądając, bo prowadzący szwedzki to był przystojniak a'la bondowski, a ja - z czym do gościa, z moją wadą wymowy i kontrowersyjnym wyglądem..."
*     *     *
"Montażystom do końca życia powinienem być wdzięczny, ponieważ z moich nieudacznych popisów wycięli wszystko co było złe, zostawili co było dobre... Jak leciał pierwszy odcinek "Agenta" w telewizji, moi przyjaciele chcieli go oglądać razem ze mną. A ja się wstydziłem, wiedziałem, ile razy dałem d...y na planie i byłem tak przerażony, że to będzie żenada i wszyscy będą się ze mnie śmiać, że zamknąłem się sam w domu. Oglądając pierwszy odcinek nie wierzyłem własnym oczom. Wyglądało, że daję radę.
*     *     *
"(...) Przypadek tworzy pewne sytuacje. Byłem na początku straszliwie zdenerwowany, zwłaszcza gdy miałem wygłaszać kwestię przy kolacji. Robiłem to za szybko. Wtedy Szwedzi, którzy byli w charakterze konsultantów na planie, powiedzieli: Słuchaj, to jest telewizja, tu wszystko można pociąć, mów jak najwolniej poszczególne słowa... Ja na to: To będzie sztucznie wyglądać. A oni: To nie ma znaczenia, to można bardzo łatwo zgrać... Coś, co miało mnie pomóc, żeby się po prostu nie denerwować w trakcie mówienia, zrobiło się budowaniem jakiejś horror-atmosfery. Mówiłem bardzo powoli, robiąc przerwy po każdym niemal słowie, czy dwóch słowach lub zdaniu. Zawodnicy byli jeszcze bardziej zdenerwowani, a operatorzy mieli czas, żeby zrobić sobie zbliżenie na każdego uczestnika... (...) Zrobił się z tego znak firmowy."
*     *     *
"Kiedy tworzył się TVN, zadzwonił do mnie Mariusz Walter, współtwórca stacji, zapraszając na rozmowę. (...) Zapytał, czy nie myślałem, by coś w telewizji porobić. (...) Zaprosili mnie jako gościa do programu "Ciężko ranne pantofle". Wpadłem, mieli potem zadzwonić - nie zadzwonili. Minęły trzy lata. Byłem u taty w Paryżu. Zadzwonił mój kolega z liceum, który pracował w TVN, z pytaniem, czy mógłbym jutro przyjść do prezesa Waltera. Powiedziałem, że nie mógłbym, że za jakieś 2-3 dni. (...) Przyjechałem do Warszawy, poszedłem do TVN, prowadzą mnie do gabinetu prezesa Waltera, ja nie bardzo wiem o co chodzi, coś słyszałem, że chodzi o jakiś program, wchodzę - a prezes uśmiechnięty mnie wita: panie Marcinie, bardzo się cieszę, że się pan zgodził i że będziemy razem pracować. (...) Okazało się, że chodzi o "Agenta". (...) Od dyrektora Miszczaka otrzymałem te kasety ze szwedzką edycją i czas do namysłu do jutra."
*     *     *
"Oni (uczestnicy) spędzali ze sobą cały czas, 24 godziny na dobę. Ja byłem rozdzielany, chodziło o to, żebym się z nimi za bardzo nie zbratał. (...) Ostatnio na jakimś służbowym spotkaniu ktoś mi mówi: - pozdrowienia od naszej pani prezes. A ja na to: Od kogo? - Od Liwii."
*     *     *
"Nie chciałem wiedzieć, kto jest agentem (w pierwszej edycji). Bałem się, że np. w sytuacji bez kamer zacznę się za długo przyglądać agentowi. To byli bardzo inteligentni ludzie, dobrzy obserwatorzy, bałem się, że mnie rozegrają. (...) Zorientowałem się gdzieś w połowie. Agnieszka złapała jakąś kontuzję i mówiła, że nie może czegoś robić. Któregoś razu wychodziłem z jakiegoś ogrodu i widziałem, że Agnieszce nic nie dolega. (...) Poszedłem z tym od razu do Ewy Lei. Zapytałem: - Agnieszka jest Agentem? A ona: - Nie chciałeś wiedzieć? To się dowiesz na końcu. W drugiej i trzeciej edycji umówiłem się z producentką, że nie powie mi, kto jest agentem, a jak będę chciał wiedzieć, to ją poproszę... I tak było - za pierwszym i drugim razem się zdziwiłem... To było po drugim czy trzecim odcinku, gdy już poznałem tych ludzi i wiedziałem, że się nie wysypię."
*     *     *
"Bartek stwierdził już na lotnisku, na własny użytek, że Mirek to agent i celnie trafił. W związku z tym gdy były np. ustawienia kto z kim śpi w pokoju, to zawsze starał się spać z Mirkiem, żeby móc wyciągać jak najwięcej informacji o nim, ale też i sugerować mu - np. żeby do zadania założył takie, a nie inne ubranie, by potem wiedzieć np. w jakim kolorze agent miał spodnie."
*     *     *
"W trzeciej edycji w Portugalii kręciliśmy zdjęcia w jakimś kamieniołomie. Zabrakło wówczas w całej okolicy prądu i trzeba było znaleźć jakiś generator, paliwo - żeby odpalić wszystkie światła. (...) Czekaliśmy wiele godzin i nie kryję, że ja lub ktoś z zawodników miał nikomu nie szkodzącą brandy, którą postanowiliśmy osuszyć. (....) O czwartej rano, gdy ten prąd odpalili, Ewa się zorientowała, że prowadzący i zawodnicy są lekko pod wpływem. Dostała ataku szału, a potem tak to nagrywała, żebyśmy się jak najmniej odzywali, żeby nie było widać... Podobna historia, ale już bez niczyjej winy - ostatnią kolację w edycji portugalskiej skończyliśmy kręcić nad ranem. Wszyscy byli wykończeni. Ekipa stwierdziła, że nie ma co iść spać - robimy imprezę w garażu w hotelu. W jej trakcie przyszła Ewa i mówi: - Słuchaj, a może nagrajmy teraz te zapowiedzi do wszystkich odcinków (te, które są na początku odcinka - przyp. Ł.). Ja na to: Nie spałem od 24 godzin, zaczęliśmy się bawić, jestem w stanie lewitacji... A ona: - Ale jak nagramy to teraz, to nie będziesz musiał robić tego jutro, będziemy mieć spokój. Ja na to: - Ale ty widzisz, jak ja wyglądam? (...) Pamiętam jak dzisiaj, że było to takie wrażenie, jakbym sobie w kosmosie lewitował, wychodząc z siebie i patrząc na siebie... Nagraliśmy wszystko, obejrzeliśmy, stwierdziliśmy komisyjnie, że jest ok."
*     *     *
Całą rozmowę przeprowadzoną przez Kamila Bałuka w Radiu Newonce możecie posłuchać tutaj.
Na marginesie: Gdzieś ok. 10-15 minuty rozmowy prowadzący audycję wspomina o istniejących blogach dotyczących programu i analizujących wydarzenia sprzed lat... Ciekawe, jakie blogi miał na myśli...

1 komentarz:

  1. Zdjęcia z kamieniołomu, gdzie zabrakło prądu i gdzie zawodnicy wraz z prowadzącym osuszyli brandy, to najprawdopodobniej szósta kolacja, podczas której odpadła Teresa.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora