wtorek, 31 marca 2020

Agent historycznie - część 17

Dziś zapraszam do zapoznania się z archiwalnym tekstem, którym mogę podzielić się z wami dzięki Asi, uczestniczce drugiej edycji "Agenta". To jeden z kilku materiałów, który otrzymałem dzięki jej uprzejmości i którymi podzielę się na blogu w przyszłości.
Tekst ukazał się w Nowej Trybunie Opolskiej - data 4 stycznia 2002 roku. Autorką Beata Szczerbaniewicz. Tekst został zatytułowany "Prawdę zna tylko mąż". Zachowany został oryginalny język.
*     *     *
Ma 29 lat, męża i dwójkę dzieci. Sprzedaje telefony komórkowe, mieszka w Opolu w M-4. Śpiewa, gdy jest wesoło, czasem płacze. Taki jest nasz agent z Opola.
Agent - to znaczy jeden z dwunastu uczestników drugiej edycji "prawdziwego" serialu TVN "Agent", którego emisja rozpoczęła się w ostatnią niedzielę. Tego, który z nich jest rzeczywistym agentem snującym intrygi, by uniemożliwić grupie wykonywanie zadań, oczywiście nikt zdradzić nie może. Wszyscy bohaterowie show zobowiązali się w kontrakcie nie zdradzić do publicznej wiadomości niczego, co mogłoby w jakikolwiek sposób sugerować, kto jest szpiegiem, kto wygra program i w jakiej kolejności będą odpadać z niego kolejni gracze. Agent to przydomek, jakim realizatorzy programu przedstawiają całą dwunastkę. Agenci to: Joanna z Opola, Barbara z Częstochowy, Hanka z Bytomia, Wojtek z Katowic, Daniel z Zabrza, Dorota ze Świnoujścia, Bartek ze Szczecina, Roman z Milicza, Jola z Wrocławia, Darek z Kołobrzegu, Beata z Gdańska i Mirek z Limanowej.
- Znajomi punktują mnie wysoko. Mówią: to na pewno ty jesteś agentem. Albo: to ty wygrałaś program. A ja się tylko tajemniczo uśmiecham, ale nie mogę ani zaprzeczyć, ani potwierdzić - mówi Joanna Krent - i bardzo tajemniczo się uśmiecha. - Tylko mężowi zdradziłam prawdę. Wiem, że nikomu więcej nie powtórzy.
W odcinku pilotowym reality show, który przedstawiał widzom uczestników i zasady gry, można było zobaczyć Joannę, jej męża Adama, 9-letniego syna Łukasza i 4,5-letnią Monikę. 
- Aśka ma szansę, by wygrać, bo jest doskonałą aktorką, potrafi się dobrze kamuflować i trafnie ocenia ludzi - mówił na ekranie Adam. - O ile nie okaże się, że to ona jest agentem.
To nagranie sprzed wyjazdu do Hiszpanii. Teraz Adam milczy jak zaklęty. Spekulują przyjaciele i reszta rodziny:
- Ja wierzę w swoją córkę, bo znam jej możliwości - mówi Elżbieta Wasilewska, mama Joanny.
- Koledzy mi już gratulują, musiałem im nawet wódkę postawić - śmieje się tato - Mirosław. - Jest podobna do mnie. Też zgłosiłbym się na casting, ale oni dziadków nie biorą.
- Aśka to dobry psycholog, na pewno rozszyfrowała wszystkich - przekonują przyjaciółki - Krysia Warzok i Magda Chmielewska.
W dniu emisji prologowego odcinka programu "Agenta" wszyscy bliscy naszej bohaterki zgromadzili się przed telewizorem w jej niewielkim, 60-metrowym mieszkaniu. Mama, tata, teściowa, brat z dziewczyną, przyjaciele... Razem - 13 osób. Rozdzwoniły się też telefony: od znajomych i pozostałych agentów, którzy w ciągu hiszpańskiej ekspedycji zdążyli się zaprzyjaźnić. Agent Wojtek z Katowic wysyła pierwszego SMS-a na 20 minut przed emisją. "Cześć agentko! Jak nastrój przed 20.50? Miłego oglądania". Drugi SMS przychodzi w trakcie przerwy na reklamę: "Jak wrażenia? U mnie trochę rodzinki." Po krótkiej korespondencji okazuje się, że u niego jest jednak "tylko sześcioro" gości i Joanna przoduje. Potem agentka Joanna dzwoni do agentki Doroty ze Świnoujścia i agenta Mirka z Limanowej. Wszyscy są podekscytowani.
- Boże, jakie to dziwne uczucie oglądać siebie w telewizji! - woła Joanna, gdy rozpoczyna się program. - Tylko się ze mnie nie śmiejcie!
Nikt się nie śmieje, gdy na ekranie ukazuje się Aśka w kasku przytroczona do liny pod dźwigiem 50 metrów nad ziemią. Zanim skoczy, z płaczem odlicza:
- Jeden, dwa, trzy... Boże, nie!
W następnym ujęciu zapłakaną Aśkę odławiają z mętnej wody, do której musiała skoczyć z pięciu metrów, gdy zjechała już z liny i zawisła nad zbiornikiem.
- Teraz już wiem, że zrobię wszystko - nadal popłakuje na ekranie opolska agentka. - Ludzie, nie ma rzeczy niemożliwych.
Rodzina i przyjaciele są pod wrażeniem. 
- Jest ambitna, wiedziałem, że skoczy, jeśli dostanie takie zadanie - mówi mąż Adam. - spodziewałem się go, bo było podobne w pierwszej edycji. Wymagało to od Aśki wiele odwagi. Kiedy siedem lat temu ja skakałem na bungie, ona miała pełne gacie strachu! Krzyczała na mnie z dołu: zejdź, wariacie, bo się zabijesz.
Mały Łukasz i Monika są dumni:
- My też będziemy skakać na bungie jak urośniemy! - przekonują. - Nasza mama jest bardzo odważna.
Mama mówi co innego: - Jestem tchórzem, ale potrafię się przemóc - stwierdza poważnie agent Joanna. - Okazałam się największą beksą z całej grupy, przypuszczam, że będą pokazywać mnie za każdym razem, gdy leję łzy, bo "to jest medialne". Drugi raz płakałam, jak kazali nam skakać z mostu na linie.- wahadle, trzeci raz jak urządzili nam wieczór polski w ogródku restauracji, w którym zobaczyłam bawiącego się chłopca z dziewczynką, którzy wzrostem i zachowaniem przypominali mi moje dzieci. Poryczałam się z tęsknoty, w ogóle zrobiłam cyrk: głaskałam je, całowałam... Czwarty raz płakałam z rozżalenia na grupę, co było związane z pewnym nieakceptowanym przeze mnie zleconym zadaniem, w którym chodziło o to, by nas poróżnić. Nie mogę nic więcej zdradzić na ten temat. Nie jestem superbohaterem. Do dziś nie mogę uwierzyć, że odważyłam się zgłosić do programu i wybrali właśnie mnie! Znajomi się dziwią: czemu ty się zgłosiłaś, a nie Adam, on jest taki wysportowany i odważny. Otóż to. On jest opanowany, silny, nie musi się sprawdzać. Zresztą - nie lubi być w centrum uwagi. Ja jestem szalona i od dziecka chciałam być aktorką. Poza tym byłam zahipnotyzowana pierwszą edycją "Agenta", tyle przygód i łamigłówek, zupełnie jakby człowiek stał się bohaterem sensacyjnego filmu! Każdy dzień zaczynałam od sprawdzenia w internecie, co nowego w "Agencie". Teraz niestety wszystkie te emocje mnie ominą.
W reklamówce pierwszego odcinka "Agenta" można zobaczyć opolską wysłanniczkę, jak wciela się w rolę toreadora i walczy z bykiem na arenie. Ta walka była najbardziej widowiskowa ze wszystkich, widać jak agent Joanna pada na ziemię powalona przez byka.
- Nie popłakałam się, ale bałam się strasznie - wspomina dziewczyna. - Od dziecka mam - teraz już mogę powiedzieć, że miałam - lęk przed dużymi zwierzętami. Bałam się nawet psów! Ten byk ważył "tylko" 170 kilogramów, ale wyglądał groźnie, poza tym oczywiście miałam pecha, bo jako jedyna z grupy akurat w tym dniu ubrałam krwistoczerwoną koszulkę. Skąd mogłam przypuszczać, że dostaniemy akurat takie zadanie?!
Spotkanie z bykiem na szczęście zakończyło się tylko kontuzją ręki, prawdziwy toreador odciągnął uwagę zwierzęcia.
- Córcia, wujek widział tę scenę z bykiem i powiedział, że ty podobno wyrażasz się tam niecenzuralnie - przerywa tata, Mirosław Wasilewski. - Powiedziałaś: "ja pie....!"
- Ja pierdzielę, powiedziałam - protestuje córka. - Zresztą w takiej chwili nie myśli się o bon-tonie ani o kamerach. Pomyślałam tylko, że jak byk mnie zabije, to Adam nie poradzi sobie sam z gotowaniem, a mama mi nie wybaczy, że osierociłam dzieci!
Jak długo Adam był zmuszony sam radzić sobie z domem i z dziećmi, tego też nie można zdradzić. Dzieci mówią, że długo. Monika nieraz płakała za mamą. Przy dzieciach pomagały na zmianę obie babcie, sprzątać, prać i gotować przychodziły nieocenione przyjaciółki: Magda, Krysia i Dagmara. 
Teraz, gdy Joanna Krent powróciła już z wielkiej przygody do domu i sprzedawania telefonów komórkowych, jej życie wygląda prawie tak, jak przed "Agentem". Prawie, bo są drobne różnice: z powodu stresu znowu zaczęła palić i nie może przestać (na planie dwie paczki dziennie!). Schudła siedem kilogramów, chociaż przedtem też gruba nie była, i nie ma co na siebie włożyć. Nie boi się wysokości ani zwierząt. Jeszcze bardziej pokochała swojego Adama oraz Łukasza i Monikę, za którymi tęskniła do bólu. Polepszyła się jej samoocena, a kompleksy zmniejszyły. Do tego stopnia, że odważyła się zrobić sobie test na inteligencję i "wyszedł nieźle". Zrobiła się popularna. Telewizja wyemitowała dopiero odcinek pilotowy i reklamy programu, a już ludzie przychodzą do salonu sprzedaży, w którym pracuje (bo salon też pokazali w telewizji) tylko po to, by zobaczyć "tę panią z Agenta". Niektórzy znajomi pilnie ich obserwują, by wyśledzić jakieś oznaki nagłego przypływu gotówki.
- Nawet gdybym to ja zgarnęła wygraną, o której mogę powiedzieć tylko tyle, że wynosi więcej niż ta z pierwszej edycji, czyli ponad 111 tysięcy złotych, nie miałabym jej jeszcze - twierdzi Joanna. - Wypłata następuje po zakończeniu emisji programu, po to, by dziennikarze nie porównywali kont bankowych. Zgłaszając się na casting, naprawdę w ogóle nie myślałam o wygranej. Prawdę mówiąc, to właściwie zgłosił mnie mój synek, bo to on wysłał SMS do TVN, oboje byliśmy fanami pierwszego "Agenta" i słyszał jak powiedziałam kiedyś, że też chciałabym zagrać w tej grze. Ja tylko wysłałam list i zdjęcia, jak otrzymałam odpowiedź. Pomyślałam, że jest to szansa, którą muszę wykorzystać.
"Agent" - co to takiego?
To serial z rodzaju reality show. Przedstawia prawdziwe przygody prawdziwych ludzi wyłonionych na castingach. Pierwsza edycja "Agenta" - emitowana przez TVN rok temu - była pierwszym pokazywanym w Polsce reality show. Po nim posypały się następne, ale Agent różni się od wszystkich ekscytującym scenariuszem i dynamiczną akcją. To serial szpiegowski. Uczestnicy wyjeżdżają na daleką wyprawę (tym razem do Hiszpanii), gdzie reżyserzy zaskakują ich co dzień zleceniami nowych zadań. Muszą wykazać się odwagą, sprawnością fizyczną, umiejętnością logicznego myślenia i odpornością na stres. Skaczą na bungie, robią nocne podchody w zamku wyposażeni w karabinki do paint-bollu, rozwiązują zagadki logiczne, walczą z bykami, fruwają na paralotni... Za każde dobrze wypełnione zadanie jest nagroda pieniężna o różnej wysokości, która wpływa na wspólne konto. Na koniec show staje się ono własnością zwycięzcy. To jednak nie wszystko. By gra była trudniejsza i tajemnicza, przeszkadza w niej agent - zakamuflowany jako jeden z uczestników. Rozpoznanie go to najważniejsze zadanie, decydujące o wygranej i kolejności eliminacji zawodników. Co drugi dzień gracze wypełniają test na laptopie zawierający 20 pytań dotyczących agenta (np. czy ma rodzeństwo, jakiego koloru miał skarpetki, itp.). Ten, kto udzieli najmniej trafnych odpowiedzi, odpada.
Na casting do drugiej edycji "Agenta" zgłosiło się ponad 20 tysięcy osób.

1 komentarz:

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora