O tym, że na Netflix pojawił się "Agent", poinformował w jednym z komentarzy na facebooku Marek. Zupełnie przypadkiem miałem możliwość zapoznania się z ową produkcją, dlatego też postanowiłem jeden wpis poświęcić właśnie tej pozycji.
Bez obaw, nie znajdziecie w tym miejscu informacji o tym, kto wygrał, kto przegrał i kto był agentem. Być może niektórzy zaglądający na bloga jeszcze owej produkcji nie widzieli, a chcieliby zobaczyć - nie będę więc nikomu psuł zabawy.
Sama pozycja na Netflix nosi tytuł "Kret". To szósta edycja programu w USA i powrót reality show do tego kraju po czternastu latach. Pozycja dostępna jest u nas z lektorem, nie ma więc żadnych obaw, że czegoś ktoś nie zrozumie, albo będzie musiał się domyślać. Łącznie powstało dziesięć odcinków (każdy trwa ok. 40-45 minut), a udział w programie wzięło dwanaście osób. Prowadzącą była Alex Wagner. Edycja powstała w ubiegłym roku i była kręcona w Australii.
Jak oceniam tę wersję programu? Uważam, że jest lepsza niż to, co zaserwował nam TVN w "Agencie-Gwiazdy". Nasza stacja z programu zrobiła paradokument pozbawiony jakichkolwiek emocji, w wielu momentach wręcz bezpłciowy. I choć w Netlfix też nie brakowało wplecionych wypowiedzi, twórcy edycji byli w stanie program zmontować i zaprezentować tak, by zaciekawić, skłonić do oglądania i tropienia "Agenta". Irytowało mnie jedynie czasem zachowanie niektórych uczestników, było strasznie sztuczne i.. dziwne, ale przebolałem...
Co do zadań - było ich mniej niż w polskiej edycji, zazwyczaj dwa w odcinku (nie wszystkie nagradzane finansowo, czasem chodziło o immunitet). Może właśnie dzięki temu (i chyba jednak mniejszej liczbie wypowiedzi niż w TVN) każde wyzwanie było pokazane wystarczająco długo i dokładnie? A przynajmniej ja takie wrażenie odniosłem. Spośród zadań, z którymi mierzyli się zawodnicy były takie same lub podobne, jakie w przeszłości pojawiły się w Polsce, takie, z którymi spotkałem się w edycjach zagranicznych, jak i zupełnie nowe, wcześniej mi nieznane.
W nieco lepszy sposób przedstawiono też sposób "eliminacji". Uczestnicy nie siedzieli na krzesłach, niczym na jakimś kazaniu i nie wpatrywali się w prowadzącą. Całe towarzystwo zasiadało za stołem, przed każdym zawodnikiem leżał telefon, a gdy prowadząca wpisała w laptopie imię uczestnika, na leżący przed nim telefon przychodziła wiadomość - jej otwarcie powodowało, że ekran owego telefonu zapalał się na zielono (a jednemu z nich na czerwono). Co prawda to nie to samo co piórka, ale jakiś postęp jest...
A co do samego "Agenta" - prawidłowo zacząłem typować w okolicach szóstego lub siódmego odcinka (dokładnie nie pamiętam - za to pamiętam moment i powód). Standardowo mniej więcej w takich momentach także w Polsce byłem w stanie wykryć, kto jest psujem (poza pierwszą edycją, bo Agnieszka była dla mnie niewykrywalna aż do finału). Zapewne niektórzy z was odkryli tożsamość tytułowego bohatera wcześniej, inni pewnie później lub wcale, mnie się zdarzyło tuż za półmetkiem.
Do produkcji zapewne w przyszłości będę wracał, by omówić zadania - o ile będę miał jeszcze wówczas dostęp do odcinków.
No i super.
OdpowiedzUsuńSam też wkrótce zapoznam się z tą edycją.
Proponuję obejrzeć The Traitors. Są już 3 edycje (australijska, brytyjska i amerykańka).
OdpowiedzUsuńPolecam nie oglądać żadnych zwiastunów. Ja tak zrobiłem i bezbłędnie wytypowałem top 6
OdpowiedzUsuńDlaczego w USA odcinki ukazywały się zrywami i po kilka jednego dnia?
OdpowiedzUsuń1-5 7 października,
6-8 14 października
9-10 21 października.
Zapoznałem się już z Netflixową wersją Agenta. Niestety nie wyszła mi obserwacja - osoba, którą typowałem na agenta, odpadła tuż przed finałem. W samym finale już wiedziałem kto jest agentem.
OdpowiedzUsuńWyszło tak, jak się spodziewałem - nie to co nasz wspaniały klasyk sprzed dwóch dekad, ale też znacznie lepsze od wersji gwiazdeczek Rusinowej ;) Swoją drogą, że poprzeczka nie była wysoko ustawiona :D
Tych wypowiedzi w tle trochę było, ale na tyle było to zmontowane, że nie przeszkadzało mi. Bardziej czepić się można zachowań niektórych uczestników którzy czasem aż zbyt łopatologicznie przedstawiali swoje zamiary i jechało to sztucznością. No ale to już nie wina producentów programu.
Ogółem spoko program i na ten jeden raz jak najbardziej można polecić. Jeśli powstanie kolejna edycja, chętnie obejrzę.
Zawodniczka, która odpadła przed finałem, jest YouTuberką ale z tego co widać po jej kanale to materiał na temat programu zamieściła dopiero po swojej eliminacji. Nie tak jak polskie uczestniczki-influencerki, które komentowały odcinki na bieżąco i można było wiele z tych komentarzy wywnioskować. Nie wspominając już o zachowaniu pewnej urażonej sportsmenki, która dzień przed emisją odcinków zamieszczała zdjęcia następnej wyeliminowanej osoby.
OdpowiedzUsuń