Grupa weszła do budynku, gdzie zobaczyła owe kule oraz tzw. młot na linach. Szybko zorientowała się, że nie da się wiele zyskać przy poruszaniu linami przy samych kulach, każdy ruszył więc na poszukiwanie miejsca, gdzie poszczególne liny (ich końce) były umocowane. No, prawie wszyscy, Antek długo bowiem się z tym ociągał, ale w końcu i on zrobił to, co do niego należało.
Przez niemal cały czas trwania zadania szwankowała komunikacja i brakowało zaufania. Antek i Tamara, którzy swoje liny mieli w podziemiach, co parę chwil wracali, aby zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Inna sprawa, że nie docierały do nich (albo zbyt rzadko docierały) sygnały, czy powinni ciągnąć, poluzować, czy wstrzymać działanie.
Dzięki wysiłkom Asi (i drobnej pomocy Huberta) ukazało się rozbić jedną kulę, kolejnych już nie (choć pod koniec niewiele brakowało, by trafić drugą). Panowało zamieszanie, które było na rękę Hubertowi (pomimo "drobnego" przyczynienia się do rozbicia kuli, w pozostałej części zadania robił wszystko, by... nie zrobić nic). Mieszał też Antek, który chodził do tych linek, do których naszła go ochota, z kolei Tamara wciąż nie ufając innym (poza Antkiem) krążyła od podziemia (stanowisko z liną) na górę, gdzie były kule i z powrotem, po drodze kłócąc się z Hubertem.
Już po upływie czasu okazało się, że grupa trafiła wartościową kulę, w której znaleziono 3 tysiące - a więc połowa możliwej wygranej trafiła na konto grupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora