wtorek, 12 kwietnia 2022

Agent historycznie - część 34

Czas na kolejny historyczny tekst i kolejny, który dotyczy trzeciego sezonu. Zgodnie z zapowiedzią kontynuuję cykl poświęcony wydarzeniom z poszczególnych epizodów, a tym razem co nieco o odcinku siódmym, w którym z programem pożegnał się Przemek. Jak zwykle w treści co nieco o tym, co widzieliśmy w telewizji, jak i to, czego zobaczyć nie mogliśmy.
Historyczne wpisy odnalezione przeze mnie, a dotyczące wyprawy do Portugalii, będą się pojawiać cyklicznie co miesiąc, aż do wyczerpania zapasów. W oryginale treść pojawiła się na stronie agent.onet.pl, ja publikuję ten wpis dzięki showmag.info. Uwaga: nie poprawiałem błędów językowych, gramatycznych, stylistycznych, itp.
*     *     *
Na miejsce dzisiejszego zadania wyruszamy zaraz po późnym śniadaniu. Po drodze zatrzymujemy się na przydrożnym parkingu, gdzie można jeszcze poleniuchować. Wojtek zasypia w trawie, a Rysiek, którego ciągle coś nosi, postanawia umyć samochody chusteczkami do rąk. Po godzinie możemy zacząć zadanie, do którego jak się okazuje, potrzebne będą znalezione na wyspie pojemniki. Od wczoraj mieliśmy pilnować ich jak oka w głowie. Tymczasem Wojtek swój pojemnik zostawił w trawie przy parkingu. Mamy jeszcze trochę czasu i ktoś z ekipy Wojtkowi pojemnik dowozi. Miejsce dzisiejszej konkurencji to stara, nieczynna fabryka kafli, w której teraz właściciel ma skład wszystkiego, co potrzebne lub nie.
Siadamy do kart. Gramy na zasadach, że kto wyciągnie wyższą kartę decyduje o odejściu kolejnego zawodnika. Zwycięzca ma prawo do zielonego piórka na kolejnej kolacji. Do końca gry dotrwali Wojtek i Małgorzata. Wygrał Wojtek i miał prawo wyboru: wziąć zielone piórko lub podarować je Gosi. Wybrał to drugie. Małgorzata nie była zachwycona wyborem Wojtka.
Wyeliminowany zawodnik podchodził do Marcina, od którego odbierał pojemniki z czerwoną lub zieloną karteczką w środku. Każde z nas, za wyjątkiem Grażyny, otrzymało czerwoną karteczkę, która oznaczała, że zadanie przed nami nie będzie łatwe. Jeszcze nie wiemy co nas czeka, ale mamy złe przeczucia. Pojedynczo wchodzimy do pomieszczenia ze szklaną trumną i kładziemy się w środku. Wówczas Marcin wyjmuje kolejno trzy żywe węże i kładzie je na nas. Małgosia najgorzej znosi próbę z wężami, jest to dla niej ogromny stres. Najlepiej z nas wszystkich znosi tę sytuację Wojtek, nawet gdy okazuje się, że jeden węży wpełzł mu przez nogawkę do spodni. Marcin, który musi zabrać stamtąd węża jest bardzo rozbawiony, ale i onieśmielony sytuacją. W czasie, gdy my przeżywamy istne tortury z wężami, Grażyna (która otrzymała zielony patyczek) spędza miły dzień ucząc się grać w golfa pod okiem instruktora. Dzień kończy w saunie. Wieczorem nadchodzi czas pytań – niestety Grażyna nie pamięta jak nazywał się jej instruktor golfa. Tym samym zadanie nie zostało uznane i poświęcenie grupy poszło na marne. Wieczorem w Penische przysypiamy, czekając na nocne zadanie. Około północy możemy wyruszać na spotkanie z Agentem. W sześciu zaparkowanych samochodach szczelnie okrytych wypożyczonymi z hotelu prześcieradłami każdy z nas oczekuje na swoją kolej. Gośka w momencie zasypia i gdy się budzi, zupełnie nie wie gdzie jest, a w dodatku zapomina, że bierze udział w programie. Pojedynczo udajemy się do garażu, gdzie możemy zadać siedzącemu w samochodzie Agentowi jedno pytanie przez krótkofalówkę. Jego odpowiedzi nikogo z nas nie satysfakcjonują, są zbyt ogólnikowe. Około 3 nad ranem możemy wreszcie wrócić do hotelu.
Następnego dnia czeka nas długa droga. Jedziemy do Evora, gdzie dojeżdżamy wczesnym popołudniem. Wreszcie jest czas na kąpiel w basenie i prawdziwe leniuchowanie. Dziś dzień wolny od zadań i każdy może spędzić go po swojemu. Nasz hotel znajduje się w starej części miasta, za średniowiecznymi doskonale zachowanymi murami. Każda uliczka, każdy budynek robi ogromne wrażenie. Atmosfera jest prawdziwie średniowieczna. Wąskie wybrukowane uliczki, stare kamienne domy, wszystko w doskonałym stanie. Po raz pierwszy widzimy oklejone gumą mury domów. Dzięki temu nietypowemu zabezpieczeniu przejeżdżające samochody nie zostają uszkodzone ani porysowane. Wieczorem życie w Evora zamiera. Tak jakby o 21-ej całe miasto grzecznie szło spać. Jedynie nieopodal hotelu czynna jest mała knajpka z której dochodzi swojski śmiech Rysia.
Rano jest wyjątkowo gorąco. W dzisiejszym zadaniu zostajemy podzieleni na 2 zespoły. Wojtek z Mirkiem przystępują do ścinania ogromnego drzewa. W zależności od tego, w jakim kierunku drzewo upadnie możemy zdobyć od 2 do 12 tysięcy złotych. My czekamy na swoje zadanie. Na wypalonej słońcem łące trudno znaleźć cień. Największym wzięciem cieszy się więc krem z filtrem 30 i prawie ugotowana woda mineralna. Z zaciekawieniem patrzymy na stojący dziwny samochód z zaklejonymi szybami i monitorami w środku. Nie spodziewamy się jeszcze, że czymś takim będziemy musieli poruszać się. Właściwie to jesteśmy przekonani, że w samochodzie będzie jakiś sztab dowodzenia akcją. Po przymusowym opalaniu przystępujemy do zadania. Rysiek i Gośką zamknięci z tyłu, obserwując drogę za pomocą kamery zamontowanej na zewnątrz pilotują Przemka kierującego samochodem. Wewnątrz auta jest tak gorąco, że Rysiek i Gośka chcą zrezygnować w trakcie zadania. Samochód grzęźnie w sypkim piasku.
Gdy dojeżdżamy do miejsca, gdzie Mirek i Wojtek pracują w pocie czoła, staramy się zachować szczególną ostrożność. Nie wiadomo, gdzie spadnie ogromne drzewo ścinane przez chłopaków. W momencie, gdy upada wszyscy odsuwają się jak najdalej. Huk jest niesamowity, a łamane gałęzie fruwają na wszystkie strony. Marcin wycenia wykonanie zadania na 4 tysiące złotych. Jesteśmy innego zdania. Wojtek sięga do żelaznych argumentów. Góralski akcent i siekiera w ręku budzą jednoznaczne skojarzenia z ciupagami. Za to zadanie zyskujemy więc 6 tysięcy i wracamy do hotelu. Po tak wyczerpującym zadaniu Wojtek z Mirkiem padają jak muchy. Przed kolacją w najlepsze zasypiają i trudno ich dobudzić. Na piórkową kolację idziemy pieszo ze szczegółowym planem krętych uliczek, gubiąc się parę razy. W końcu trafiamy do przepięknego parku. Kolacja odbywa się w odnowionym pałacu. Wieczorny test na typowanie Agenta tym razem najgorzej poszedł Przemkowi. Z żalem odchodzi od stołu i kończy swoją przygodę w Portugalii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora