wtorek, 28 lutego 2023

Pamiętacie to? Kiedyś mieliśmy sami zorganizować "Agenta"... Zdradzam szczegóły

Był rok 2017. Ktoś z czytelników bloga podsunął pomysł: "A może byśmy tak sami zorganizowali zabawę w Agenta"? Byłem nastawiony sceptycznie, raczej uznałem, że w sytuacji, gdy nie można zarobić, a trzeba jeszcze dołożyć (noclegi, wyżywienie) - niewiele osób zechce wziąć udział. Ale... spróbować nie zaszkodziło. UWAGA - to będzie długi wpis
Zgłoszenia, castingi, przygotowania - w pewnym momencie wszystko wskazywało na to, że jednak może się to udać. Niestety, niemal w ostatniej chwili potencjalni uczestnicy zaczęli się wycofywać, więc całość została przeze mnie podsumowana tym wpisem. Zakończyłem stwierdzeniem, że nie będę zdradzał szczegółów, bo być może za rok spróbujemy znów. Nie spróbowaliśmy i... już nie spróbujemy, ale postanowiłem trochę opowiedzieć "od zaplecza", co i jak bywało przygotowywane.
*     *     *
1) Termin i miejsce. Wiele osób pytało: gdzie to mogłoby być. No i kiedy? O ile we wpisie, do którego link zamieściłem wyżej, podałem datę (miało to być na przełomie lipca i sierpnia 2017), o tyle chyba w żadnym miejscu nie zdradziłem miejsca. Albo o tym nie pamiętam. Panie i panowie - zabawę planowałem zorganizować w Zakopanem. Jako miłośnik gór zamierzałem połączyć przyjemne z pożytecznym. Co roku można było mnie spotkać przez około dwa tygodnie wędrującego po tatrzańskich szlakach, tamte rejony znam znakomicie, było więc to dla mnie najlepsza z możliwych opcji. Zaplanowałem po prostu swój urlop w terminie, w którym zabawa miała się odbyć (po wcześniejszym ustaleniu pasującej potencjalnym uczestnikom daty), a 4-5 dni z niego zamiast na wędrówki po szlakach planowałem przeznaczyć na zabawę.
Była też druga opcja brana pod uwagę, tzw. agent rowerowy lub przewoźny (bo w tej opcji były podpunkty). W pierwszej mielibyśmy podróżować rowerami po wybranym regionie, w określonych miejscach wykonywać zadania, itp. Noclegi - pewnie jakaś agroturystyka. Druga - najszybciej odrzucona - podróż po kraju w celu wykonywania określonych zadań (koleją). Odpadła, bo zbyt drogo. Plusem tego był fakt, że można byłoby wtedy wykonać więcej zadań znanych nam z programu. Gdzieś np. wyczaiłem miejsce, gdzie można byłoby biegać w labiryncie podobnym do tego z pierwszej edycji.... Ostatecznie jednak stanęło na opcji nr 1.
*     *     *
2) Eliminacje w programie. Jako że zabawa została odwołana w zasadzie dwa tygodnie przed jej startem, byliśmy już w trakcie (bo do przygotowań włączyła się jeszcze jedna osoba, za co dziękuję) przygotowań pewnych elementów. Ustaliliśmy na przykład, jak ma wyglądać test eliminacyjny. Pomagająca mi osoba w jakiś sposób zorganizowała odpowiedni program w wersji holenderskiej, który wymagał jedynie dopracowania. W każdym razie test wyglądałby niemal identycznie jak ten, który rozwiązywali uczestnicy programu. To już było coś.
Ustaliliśmy też wspólnie, że piórka to element, bez którego program obejść się nie może. Tutaj to ja minimalne koszty postanowiłem ponieść, zamawiając piórka w odpowiednim kolorze. Małe zamieszanie związane z zamówieniem (brak dostępnych piórek w jednym z wybranych kolorów) sprawiły, że... ostatecznie do transakcji nie doszło, bo dosłownie dzień przed złożeniem ostatecznego zamówienia zabawa została odwołana.
Zastanawialiśmy się też wspólnie, jak informować o tym, kto odpadł. Ja raczej byłem za tym, by usiąść gdzieś na uboczu, stworzyć okrąg i każdy otwierałby kopertę, aż do odnalezienia czerwonego piórka. Wspierająca mnie osoba uznała jednak, że da się to ogarnąć w sposób przypominający agenta.
Przeanalizowałem wszystko i... wyszło mi, że w sumie racja. Skoro i tak zapewne przynajmniej raz każdy z nas (tak sądziłem) udałby się zjeść coś ciepłego do restauracji, nic nie stało na przeszkodzie, by - po uzyskaniu zgody na coś (o tym niżej) - zrobić eliminacje w tym czasie. Jedyna różnica byłaby taka, że działoby się to nie w trakcie posiłku, ale po zakończeniu. Wiadomo, skoro ktoś za jedzenie zapłacił, nie zostawi połowy potrawy i nie opuści grupy... No i dodatkowa zmiana - koperty miały nie być rozcinane, tylko otwierane. Wszystko przez to, że współrealizator zadeklarował, że zorganizuje odpowiednie nadruki na kopertę (imion) czcionką agentową, więc owe koperty musiałby trochę przetrwać (jedna dla każdego na cały program).
*     *     *
Film i relacja. Według pomysłu osoby pomagającej w przygotowaniach zabawa, jeśli udałoby się uzyskać zgodę wszystkich uczestników, byłaby filmowana, a potem udostępniona na blogu (owa osoba miała zadbać o montaż i inne kwestie techniczne). 
Mieliśmy z zabawy zrobić od 6 do 10 odcinków (w zależności od tego, ile ostatecznie osób by wzięło udział), przy dużej liczbie uczestników jednego dnia miały być robione po dwa odcinki (zabawa byłaby więc niezwykle intensywna), przy małej jeden - ale z czterema zadaniami. Nie rozstrzygnąłem jedynie, czy robilibyśmy dwie eliminacje (w połowie i na koniec dnia), czy jedną podwójną (dwie osoby odpadałyby na koniec dnia).
Osoby chętne (tu liczyłem zwłaszcza na płeć piękną) mogłyby też pisać coś w stylu pamiętnika, co byłoby dodatkową atrakcją na blogu. Mielibyśmy więc, powiedzmy w jednym tygodniu, odcinek, po pewnym czasie wpis pamiętnikowy, a niewykluczone też, że pojawiłaby się także rozmowa z uczestnikiem, który odpadł z zabawy ("Na tropie agenta", ale w wersji pisanej).
*     *     *
Zadania. Wiele osób ciekawiło, jakie zadania mogłyby pojawić się w programie. Odnalazłem plik przygotowany na okoliczność uczestnictwa chyba sześciu osób (gdyby było więcej, zdania byłyby podzielone na więcej "odcinków"). No to jazda:
a) Dzień pierwszy: Wejście na Gubałówkę szlakiem przy kolejce w czasie 30 minut (wszyscy w tym czasie musieliby się wyrobić). Dla niektórych mogłoby to być wyzwanie - bo wiem, że wielu ludziom schodzi się dłużej. Ale... w zeszłym roku mój 10-letni bratanek właśnie tyle potrzebował, by się wspiąć, więc czas był odpowiedni.
b) Wejście na ściankę wspinaczkową (zadanie byłoby zaliczone, jeśli całą pokonałyby co najmniej dwie osoby, każdy 2 lub 3 próby). Ówczesny koszt - 10 zł.
c) Odnalezienie kolejki krzesełkowej na Butorowym Wierchu i zjazd w dół (trudność mógłby mieć ktoś, kto ma lęk wysokości, poza tym jeśli wśród uczestników nie byłoby znających tamte tereny, była możliwość pomyłki - i zjazdu inną kolejką, koszt wówczas wynosił 8 zł).
d) Wskazanie spośród uczestników "prowadzącego" (w krótkim czasie, 5-10 minut). Uczestniczyłbym jako potencjalny zawodnik w zabawie (pierwszy dzień), a potem, wraz z grupą, próbowałbym wskazać prowadzącego. Oczywiście w tym konkretnym (i tylko tym) zadaniu byłbym drugim agentem. Odsłonięcie tajemnicy przy kolacji - wyciągam czerwone piórko.
e) Dzień drugi. Koszt dojazdu w obie strony i bilet wstępu do TPN - wówczas łącznie 15 zł. Zadania w Dolinie Kościeliskiej. Pierwsze to sztafeta. Trasa (szlakami) była wybrana w taki sposób, by agent mógł zgubić drogę i potrafić się z tego wytłumaczyć. Numer do przekazania jako pałeczka.
f) Kto pyta nie błądzi - ustalić (np. pytając turystów), gdzie w Tatrach Polskich można spotkać (na jakich szlakach) łańcuchy, gdzie są drabinki i gdzie klamry.
g) Przejście Jaskini Mylnej w określonym czasie - nieoświetlona, mokra, miejscami trzeba na czworaka, możliwe rozbicie głowy. Do tego wewnątrz możliwe zmyłki (dlatego Mylna). 
h) Smocza Jama - trudność jedynie dla tych z lękiem wysokości - drabinka i kilka łańcuchów.
i) Dzień trzeci. Zdjęcia restauracji. Założenie było takie, by jedną z kolacji zorganizować w Gazdowej Kuźni (lub powiązanej restauracji). Sześć lat temu dawali tam "kupony rabatowe", które można było, po uzbieraniu trzech, zrealizować w tej lub jednej z pięciu powiązanych z nią restauracji. Uczestnicy mieliby za zadanie znaleźć pozostałe pięć i zrobić zdjęcie w określonym czasie. Wszystkie były dość blisko siebie.
j) Wejście na pal wspinaczkowy (10 zł)
k) Wahadełko (30 zł) - jak sama nazwa wskazuje, nad tym zadaniem mocno się wahałem, bo to odpowiedzialność. Pewnie wstawiłbym w to miejsce coś innego.
l) Konkurs wiedzy o górach - przewidywanie, czy ktoś udzieli poprawnej odpowiedzi.
ł) Dzień czwarty. Zmów Dolina Kościeliska (15 zł łącznie za dojazd i bilet do TPN). Jak najszybsze dotarcie do Stawu Smreczyńskiego (zasady jak w wodospadzie w edycji w Portugalii).
m) Pytania dotyczące starych edycji "Agenta". 
n) Kolejna czasówka - przejście w określonym czasie szlakiem z jednej doliny do drugiej i znalezienie Siklawicy (wodospadzik).
o) Kolejna sztafeta "pamięciowa" - startuje jedna osoba, która zapamiętuje cztery słowa, przekazuje kolejnej, która dodatkowo otrzymuje kolejne cztery słowa - ostatnia musi na mecie podać łącznie szesnaście słów.
p) Dzień piąty - finał. Każdy musiałby powiedzieć, jak w prawdziwym agencie, co wskazuje, że jest i że nie jest agentem.
r) Ostatnia pamięciówka - wycieczka na najkrótszy możliwy szczyt połączona z zapamiętaniem tego, co będzie się dziać dookoła, kogo będą mijać. Zadanie zaliczone byłoby, po odpowiedzi na pytanie (tak jak np. Jurek i Iza w zadaniu limuzyna).
s) Zadania zastępcze (na wypadek deszczu): 
  • Milionerzy tematyczni - każdy wskazuje dziedzinę, z której jest dobry, odpowiada na pytania, ten, kto dojdzie najdalej, dostaje zielone piórko.
  • Kalambury - odgrywanie scenek z "Agenta".
  • Zadania umysłowe - jedna grupa rozwiązuje 5-7 zadań, jak skończy zaczyna druga. Przy czym obie są od siebie oddalone o kilka minut. Pierwsza grupa za rozwiązane zadanie zarabia, druga traci - ktoś z pierwszej mógłby pobiec i ostrzec innych, by przestali rozwiązywać zadania.
  • Pytania ze zdarzeń zaistniałych w trakcie zabawy
  • Zadanie wzorowane na "Bankomacie" z drugiej edycji (tyle że bez finału, czyli nikt bankomatu nie musiałby szukać.
t) Był też pomysł specyficznej wędrówki szlakiem, Każdy uczestnik startuje powiedzmy co 3-5 minut i otrzymuje określone zadanie. Pierwszy dostałby np. za zadanie przejść określoną trasę, drugi np. musiałby go dogonić i przekonać, że mają skręcić w lewo, trzeci dogonić tamtą dwójkę i przekonać, że jednak w prawo, itp. Taki misz-masz.
*     *     *
Finał. Plan ambitny zakładał, że w finale wezmą udział wszyscy uczestnicy programu, którzy przed rozstrzygnięciami wypowiedzieliby się o tym, kto według nich jest agentem. Oznaczałoby to, że choć odpadliby i nie chodzili z grupą, zostaliby w Zakopanem. 
W materiale filmowym do finałowego odcinka oczywiście dodalibyśmy informacje agenta o tym, co, gdzie i kiedy psuł, co próbował zepsuć, ale mu nie wyszło, a co zepsuli inni.
*     *     *
Miałem też pomysł, by na finałowy odcinek (albo do określonego dodatkowego zadania) namówić na przyjazd Asię, uczestniczkę drugiej edycji. Ale jako że zabawa została odwołana, nie pamiętam, czy w ogóle wysłałem w tej kwestii zapytanie, czy też pozostało to w kwestii jedynie moich wstępnych planów. 

4 komentarze:

  1. Wow, ile pomysłów miałeś :) Szkoda,że się nie udało ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis Łukasz, miło powspominać. Ja do dzisiaj trzymam na dysku ten "holenderski" program do typowania agenta, a nóż kiedyś się go rozdziewiczy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda że nie wyszło byłoby ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda,że pomysł nie wypalił.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora