W poprzedniej części napisałem, iż uważam, że uczestnicy portugalskiej edycji odwiedzili Porto. Zapowiedziałem także, iż uzasadnię swoją opinię. Dziś właśnie o jednym z największych miast Portugalii, które błędnie (choć nie do końca) pojawia się przy okazji zadania z beczkami, a także na początku drugiego odcinka - wskazane jako miasto, w którym zawodnicy prawdopodobnie spędzili noc i jedli śniadanie.
Tym razem wyjątkowo nie zamieszczę mapy, która pokazałaby odległość dzielącą obydwa miasta pojawiające się w tytule. Powód prosty - sąsiadują ze sobą, a dzieli je jedynie rzeka...
Zweryfikować miejsce, w którym rozpoczął się kolejny dzień gry nie za bardzo mam jak, więc pozostaje nam zaufać, że tym razem nie byliśmy wprowadzani w błąd. A na czym opieram przypuszczenia, że przynajmniej niektórzy uczestnicy "Agenta" byli w Porto? Otóż Aneta, Rysiek i Małgorzata widzieli z okna, w którym wykonywali swoją część zadania związanego z beczkami, winiarnie, do których dotrzeć mieli pozostali. A skoro tak, musieli znajdować się w budynku po drugiej stronie rzeki Duero, a więc w Porto.
Palacio do Freixo. Autor: Antonio Ammen/wikimedia commons |
Samo miasto pod względem liczby ludności jest pewnie zbliżone do naszego Lublina (ale cała aglomeracja już bardziej Warszawy). Mnie osobiście kojarzy się nie tylko z winem, ale również z wielosekcyjnym klubem sportowym - FC Porto (w nim wypłynął na szerokie wody Jose Mourinho). To właśnie ten portugalski klub jest ostatnim zwycięzcą piłkarskiej Ligi Mistrzów nie pochodzącym z krajów tzw. wielkiej piątki (Niemcy, Anglia, Hiszpania, Włochy, Francja).
W samym mieście nie brakuje oczywiście zabytkowych budowli i mostów, przede wszystkim warto jednak podkreślić, że część miasta (stare miasto) wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora