Oto kolejna porcja wspomnień z trzeciego sezonu "Agenta". W dzisiejszym wpisie znajdziecie co nieco o tym, co zobaczyliśmy w trzecim odcinku, ale też i informacje o wydarzeniach, które nie zostały nam pokazane.
Historyczne wpisy odnalezione przeze mnie, a dotyczące wyprawy do Portugalii, będą się pojawiać cyklicznie co miesiąc, aż do wyczerpania zapasów. W oryginale treść pojawiła się na stronie agent.onet.pl, ja publikuję ten wpis dzięki showmag.info
* * *
Po zaledwie 3 godzinach snu jedziemy na lotnisko w Vila Real. Na lotnisku czeka już pilot i jego szalona maszyna. Dwupłatowy, kolorowo wymalowany samolot z dziwnym krzesełkiem na górnym skrzydle wygląda jak z bajki. Na potrzeby dzisiejszej konkurencji samolot został sprowadzony z Anglii. Droga do Portugalii zajęła pilotowi 4 dni. Zadanie z samolotem to wyzwanie dla niejednego kaskadera. Piękny dwupłatowiec poniesie uczestników w przestworza. A wyzwanie to nie lada – każde z nich musi zasiąść w rodzaju krzesełka, umocowanego na górnym płacie maszyny i przeżyć krótki lot. Najwięcej emocji budzi start – silnik płatowca wprawia w drgania skrzydła, co sprawia dość nieprzyjemne wrażenie braku stabilności. W ślad za startującym samolotem po pasie startowym mknie jeep z operatorem oraz helikopter, z którego widać jedynie wystające nogi drugiego operatora.
Po powrocie na ziemię każdy odczuwa ogromną radość – wszystkim bardzo się podobało. Za ogrodzeniem lotniska zbiera się coraz więcej tubylców. Widać szybko rozniosło się po mieście, że coś dziwnego dzieje się na lotnisku. Pytają czy to zawody kaskaderskie, czy może jesteśmy z cyrku. Ktoś żartuje że pewnie to nowy odcinek Bonda. W tym czasie w centrum Vila Real Wojtek z Anetą uczą się portugalskich piosenek. Ich nauczycielką jest znana w Portugalii artystka – Pilar, którą wcześniej musieli odszukać w hotelu. Nie było to takie łatwe, gdyż nie zrozumieli prawidłowo numeru pokoju: zamiast 204 szukali pokoju 402. Hotel niestety miał tylko 3 piętra i nasza dwójka pomyślała, że widocznie Pilar czeka na dachu. Tam jednak wisiało jedynie pranie na sznurach. W końcu za drugim podejściem, w recepcji napisano im numer na kartce.
W czasie, gdy reszta ekipy lata, Aneta i Wojtek uczą się śpiewu. Ich zadanie, choć bardziej przyziemne, wcale nie jest łatwiejsze. Muszą się bowiem nauczyć śpiewać po portugalsku i to nie jednej, ale aż trzech piosenek. Pomaga im w tym znana portugalska piosenkarka Pilar. Atmosfera jest wesoła, choć cała trójka zdaje się rozumieć znaczenie swej nauki. Po kilku godzinach intensywnego śpiewania nasza dwójka ma zaprezentować się przed resztą zawodników. Tymczasem po podniebnych akrobacjach wszyscy z 8 śmiałków mogą w nagrodę zadzwonić do swoich bliskich. Nie zawsze jednak taki telefon spotyka się z reakcją jakiej byśmy oczekiwali. Przed spotkaniem z Wojtkiem i Anetą idziemy coś zjeść. Cała masa otwartych kawiarenek i żadnej restauracji. W końcu dla „odmiany”, zamiast McDonalda namierzamy Big Burgera. Chyba już zawsze Portugalia będzie nam się kojarzyć z hamburgerami. W Big Burgerze Rysio czaruje kelnerki, wypytuje o rodzaje portugalskiej muzyki i próbuje zatańczyć z rozbawioną jego zachowaniem kelnerką.
W końcu idziemy do pobliskiego pubu na występ Wojtka i Anety. Ich śpiew to prawdziwe dzieło sztuki! Nawet obecni Portugalczycy są pod wrażeniem, że w tak krótkim czasie udało się naszemu duetowi zaśpiewać nie najłatwiejsze piosenki. Niestety część zadania, polegająca na przypisaniu do poszczególnych piosenek gatunków muzyki, okazuje się zbyt trudna i grupa traci całą dzisiejszą stawkę – 15.000 złotych. Pomimo to w szampańskich humorach kończy wieczór. Już po wyłączeniu kamer przez ponad godzinę siedzimy w pubie delektując się winem.
Następnego dnia rano, choć możemy spać nieco dłużej, już o 9 jesteśmy po śniadaniu. Całe przedpołudnie upływa nam na beztroskim opalaniu się i kąpieli w basenie. W Portugalii jesteśmy już tydzień, a dopiero dzisiaj można sobie pozwolić na taki relaks. Takie parogodzinne wczasy. Po obiedzie ruszamy na peryferie miasta do ogromnej hurtowni owoców. Tu na potrzeby dzisiejszej konkurencji czeka już specjalista od laserów sprowadzony ze Szwecji. W budynku jest też waga, na której tylko najodważniejsi się ważą. Niestety po hamburgerowym tygodniu przybyło każdemu po parę kilo. Trzeba przejść na sałatę. Wojtek zostaje wybrany jako najsilniejsza osoba w grupie do napędzania generatora prądu, który dostarcza zasilanie do laserów. W tym czasie 4 dziewczyny, „miłośniczki” luster, miały tak nakierować promienia lasera, aby trafić w czujnik. Im szybciej to zrobią, tym mniej zmęczy się Wojtek. Po chwili całość jest gotowa i zmęczony, ale szczęśliwy Wojtek dołącza do grupy. Wygrana to 10 tysięcy złotych. Po zaliczonym zadaniu jedziemy na trzecią już piórkową kolację. Tym razem najgorzej spośród uczestników programu poszło typowanie Agenta Adamowi. Wielu ze współuczestników wskazywało właśnie na niego jako Agenta, więc gdy wyciągnął z koperty czerwone piórko byli mocno zaskoczeni. Bez słowa wstał od stołu, pożegnał się z Marcinem i odjechał na lotnisko. Reszta w milczeniu kończyła posiłek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora