Bohaterem dzisiejszego wpisu jest zadanie, które pojawiło się w trzeciej polskiej edycji. Nie pamiętam, by gdziekolwiek w innym kraju owo zadanie również się pojawiło, niewykluczone więc, że było ono wykonywane jedynie przez naszych rodaków. Zadanie pojawiło się w drugim odcinku.
- Chciałbym, abyście wybrali spośród siebie dwie osoby najbardziej lubiane - poprosił Marcin Meller grupę, stojąc w pobliżu wodospadu. Wojtek od razu wyczuł, że wybór może mieć znaczenie i zapytał pozostałych, kto się boi. Wskazane ostatecznie zostały Małgorzata i Teresa, które w opisywanym zadaniu nie wzięły udziału. Jak widać Góral miał nosa.
Na czym polegało zadanie, które miała wykonać pozostała dziewiątka? Otóż wszyscy musieli zejść wodospadem o długości 60 metrów (taką długość przynajmniej podał Marcin). Uczestniczy musieli schodzić parami (cztery pary) - pierwsza para miała na zejście 20 minut, każda kolejna o dwie minuty mniej. Czas, który zostanie przez cztery pary zaoszczędzony to czas, w jakim zejść powinna dziewiąta osoba nie posiadająca pary. Zadanie nie było wysoko wycenione, zaledwie 15 tysięcy złotych, choć moim zdaniem było bardziej wymagające niż znane nam z pierwszego odcinka zejście z tamy.
Dowodzenie, na zgubę grupy, przejął Wojtek. To w dużej mierze dzięki jego działaniom ustalono pary i kolejność schodzenia. Jako pierwsi z zadaniem mierzyli się Mirek i Rysiek. Poszło im świetnie - mieli do dyspozycji 20 minut, zeszli w dziesięć. Kolejni to Beta i Adam. Schodzili wolniej niż pierwsza para, dali jednak radę, oszczędzili kolejne dwie minuty. Wszystko do tej pory wyglądało dobrze. Niestety trzecia para - Artur i Aneta miała znacznie większe problemy ze schodzeniem. Kompletnie z zejściem nie radziła sobie Aneta, która najwyraźniej miała zbyt mało siły, by poradzić sobie ze wszystkim, co czekało ją w wodospadzie (woda, śliskie kamienie, itp.). Artur zszedł dość szybko, za to Anecie zajęło aż 25 minut, co oznaczało, że przekroczyli limit o dziewięć minut.
Ostatnią parę czekało nie lada wyzwanie - nie dość, że miała do dyspozycji raptem czternaście minut, to musiała zostawić trochę czasu dla Wojtka - po zejściu trzeciej pary dla ostatniego uczestnika zostały jedynie trzy minuty. Czwartą parę tworzyli Przemek i Grażyna. Początek był znakomity, potem jednak Grażyna zaliczyła upadek, który mocno ją zestresował i wystraszył. Choć Przemek zszedł w zaledwie 8 minut, Grażynie zajęło aż 18 minut, co oznacza, że dla Wojtka nie została ani sekunda (a łączny limit został nawet przekroczony o minutę). Wojtek nie miał więc już nawet powodu, by próbować zmierzyć się z wodospadem.
Dlaczego zadania nie udało się wykonać wyjaśnił agent Mirek w dziesiątym odcinku. Otóż błąd popełniono przy dobieraniu w pary, z czym trudno się nie zgodzić. Łatwo bowiem, choćby po ostatniej parze, zauważyć, że różnica między Przemkiem i Grażyną wyniosła aż 10 minut. Gdyby zostawiono pierwszą i drugą parę, w trzeciej znalazłyby się Aneta i Grażyna, a w czwartej Artur i Przemek, byłaby szansa na przejście zadania. Co prawda Wojtek musiałby się mocno sprężyć, iść tempem Przemka, ale niewykluczone, że dałby radę. A tak pozostało mu jedynie zakomunikować. - W ogóle nie schodzę, konkurencja została zakończona, mamy na minusie jedną minutę, więc nic się nie przejmujcie, zaraz będziemy razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora