To jedno z tych zadań, które pojawiło się w więcej niż jednej edycji, ale... za każdym razem były znaczące różnice. O porwaniu Bartka w drugiej edycji pisałem już jakiś czas temu. Tym razem przyszedł czas na opis kolejnej uprowadzki, która miała miejsce w trzeciej serii.
Drugi odcinek, noc po kolacji, po której pojawiło się pierwsze czerwone piórko. Z pokojów wyprowadzeni w kajdankach i z zasłoniętymi oczami zostali Beta i Artur. Ci, którzy przebywali z nimi w pomieszczeniu, widzieli, co się dzieje, ale w zasadzie, poza pytaniem Grażyny (co się dzieje?) nie reagowali. Zapewne przewidywali, że to może być zadanie - wszak w podobny sposób wyprowadzani byli uczestnicy zarówno w drugiej (Bartek) jak i pierwszej (Liwia i Jerzy) edycji.
Jak wytypowano osoby, które zostały porwane? Otóż właśnie Beta i Artur zostali wskazani przez grupę jako ci, którzy mają najlepszą orientację w terenie. Jeśli chodzi o innych - spokojnie przespali noc, a rano przy śniadaniu otrzymali instrukcje, co powinni zrobić, by odnaleźć zaginionych. Na podstawie wskazówek dziewięcioro uczestników znalazło się ok. 8 kilometrów od porwanej dwójki. Na miejscu znajdowały się skrzynia, mapa (niedokładna) i sprzęt turystyczny. Jak się okazało, zadaniem grupy było nie tylko odnalezienie brakujących kompanów, ale dźwiganie w trakcie poszukiwań wspomnianych pakunków. Czas na odnalezienie - półtorej godziny.
Beta i Artur mogli jednak pomóc innym. Odpowiedzi na pytania mogły pomóc uzyskać znacznie dokładniejszą mapę terenu. Dodatkowo brak błędów przy wszystkich pytaniach pozwalał przez pół godziny skorzystać z helikoptera, a także aż do zakończenia wyzwania z quadu. Za wykonanie zadania do puli nagród mogło trafić 15 tysięcy złotych.
Na jakie pytania odpowiadali nasi bohaterowie? Były one związane z krajem, w którym kręcono trzecią edycję. Oto wybrane:
- Jak po portugalsku mówi się "dziękuję"?
- Drugie co do wielkości miasto Portugalii to?
- Znane w świecie portugalskie sanktuarium Maryjne to?
- Jaki jest najsłynniejszy alkohol Portugalii?
Beta i Artur dość sprawnie odpowiedzieli na wszystkie pytania. Beta wsiadła do helikoptera i w ten sposób starała się namierzyć grupę. Z kolei Artur przeszukiwał teren pojazdem naziemnym. Obydwoje mieli ze sobą łączność. Beta po kilkunastu minutach odnalazła grupę i skontaktowała się z nimi, po czym przekazała informacje, w którym kierunku powinni się udać. Potem próbowała jeszcze namierzyć Artura, by przekazać mu, gdzie ma pojechać, ale... nie wyszło. Nie do końca wiedziała, czy jej partner pojechał gdzieś nie w tę stronę, w którą powinien, czy też z innego powodu go nie zlokalizowała.
Gdy helikopter wylądował grupa skontaktowała się z Betą (wcześniej dzwonili też do Artura). Informacje, gdzie się porwana uczestniczka znajduje, niewiele wnosiły, Wojtek powiedział więc, żeby... zaczęła krzyczeć. Tak też uczyniła, a gdy tylko usłyszano jej głos, wiadomo już było, w którym kierunku pójść.
Od momentu, gdy usłyszano głos Bety, zostało pół godziny, ale zadanie mogło nie zostać wykonane, ze względu na skrzynię, którą musieli dźwigać. Nieoczekiwanie jednak kilka minut później odnalazł się Artur (stwierdził, że wcześniej się zgubił), który zabrał na pojazd ciężar, a pozostali udali się razem z nim na miejsce spotkania. Niespełna czternaście minut przed upływem czasu wszyscy dotarli celu. Zadanie zostało wykonane!
* * *
W piątym odcinku drugiej edycji australijskiej grupa musiała odszukać w buszu dwóch uczestników programu. Stawka 10 tysięcy dolarów australijskich. Zadania nie udało się wykonać i... chyba przez to albo owa dwójka, albo wszyscy, musieli spędzić noc w plenerze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora