"Telewizja kłamie, ksiądz kłamie, Cyganka prawdę ci powie, Cyganka cię nie oszuka..." - tak brzmi jedna z pięciu prawd życiowych. Czemu o niej wspominam? W trzeciej edycji "Agenta" czasami można było odnieść wrażenie, że Grażyna, która odpadła tuż przed finałem, była osobą, której niekoniecznie zależało na wykonywaniu zadań, która w programie znalazła się po to, by mieć nietypowy urlop - niż żeby wytropić agenta i wykonywać działania korzystne dla wszystkich. Jak było naprawdę i ile prawdy było w telewizyjnym przekazie wie jednak tylko główna zainteresowana.
Grażyna w programie została przedstawiona została jako 26-letnia pedagog z Tychów. Najbardziej pamiętny moment z jej udziałem w mojej opinii miał miejsce w odcinku ósmym (wspominam przy zadaniu na poniższej liście). Sprawdźcie, w jakich zadaniach uczestniczyła i jak sobie w nich radziła.
- Zejście z tamy. Jako trzecia wykonywała zadanie. Bała się, a w trakcie schodzenia krzyczała, że nic nie widzi (być może założony kask, a także długie włosy poruszane przez wiatr rzeczywiście zasłaniały jej widok).
- Toczenie beczek. Była w grupie z Wojtkiem i Przemkiem. Wspomniana trójka nie odgadła, gdzie powinna zatoczyć beczkę.
- Porwanie. Była w grupie szukających porwanych. Nie przypominam sobie, aby w jakikolwiek sposób wyróżniła się w nim negatywnie lub pozytywnie.
- Wodospad. Schodziła w czwartej parze z Przemkiem. Początkowo szło jej dobrze, potem jednak kilka poślizgnięć i uderzeń o skały spowodowało, że mocno zwolniła i nie walczyła już o czas, ale - jak to określił lektor - "sama ze sobą".
- Lot na samolocie. Jako druga wykonywała zadanie. Mówiła, że jest podjarana, ale też, że ma cykora. Lot upłynął w ciszy, ale po wszystkim twierdziła, że jej się podobało.
- Laser i lustra. Była w grupie tych, którzy lubią sobie popatrzeć w lustro. Jeśli dobrze pamiętam, najmocniej "machała" lustrem, co mogło wówczas sugerować, iż jest agentem.
- Kradzież kolii. Była w grupie włamywaczy z Przemkiem i Betą, ale najważniejsze rzeczy wykonywali jej towarzysze.
- Sztafeta rowerowa. Była w grupie słabszych, ale ani razu nie siadła na rower.
- Łowienie ośmiornic. Grażyna weszła do wody, ale chyba nawet nie próbowała odnaleźć i wyciągnąć stwora.
- Opuszczone miasto. Została trafiona przez snajpera i dość szybko odpadła z zadania
- Wyspa Berlenga. Z tego zadania zapamiętałem jedynie, że Grażyna była jedną z najmocniej zabiegających osób, aby Mirek "nie obrażał się", tylko wrócił do grupy.
- Słup na linach. Jak wszyscy, uczestniczyła w zadaniu.
- Głuchy telefon. Wymyśliła dwa słowa: cytryna, zebra. Mogło być gorzej.
- Relaks. Grażyna jako jedyna w pojemniku wyłowionym w szóstym odcinku znalazła zielony element, co oznaczało, że spędzi dzień "relaksująco". Był on najwyraźniej na tyle przyjemny, że w ogóle nie zaprzątała sobie głowy obserwacjami i nie odpowiedziała na pytanie zadane przez Marcina.
- Kierowanie samochodem po omacku. Była w kabinie z Przemkiem, ale siedziała na miejscu dla pasażera.
- Walizka i byk. Wykonała jako ostatnia zadanie, a najbardziej z niego zapamiętałem słowa o tym, iż "widzi już te rogi w swoim tyłku, a jeszcze musi mieć z niego (tyłka) użytek".
- Sztafeta. Kończyła rywalizację. Miała dojechać konno (początkowo nie potrafiła nim kierować), wejść na wieżę i otworzyć kodem (który miała zapamiętać) walizę. Gdy dotarła na miejsce okazało się, że waliza była już otwarta, a Ryśka, który miał czekać na jej przybycie, ani widu, ani słychu.
- Agent specjalny. Zrobiła chyba kilka zdjęć, dokładając się do częściowego wykonania zadania.
- Skok ze spadochronem. Wykonywała zadanie jako druga. Bała się, ale skoczyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora