Słyszymy wino i od razu mamy dwa skojarzenia agentowe. Po pierwsze - zadanie z pierwszej edycji, w którym Jurek i Liwia rozpoznawali, z której butelki nie pili trunku, po drugie - kolacja z piórkami, napełniony kieliszek i dźwięk nożyka uderzający o szkło... Dziś jednak o czymś zupełnie innym.
Postanowiłem dziś krótko opisać zadanie, które pojawiło się w szóstym odcinku drugiej edycji amerykańskiej. Rozpoczęło się niewinnie. Najpierw nastąpił podział na trzy grupy po trzy osoby - kochających gotować, nienawidzących to robić i tych, którym gotowanie nie nastręcza ani kłopotów, ani też nie jest przesadną przyjemnością. W opisywanym dziś wyzwaniu udział wzięły grupa nr 1 i nr 3.
Co należało wykonać? Przejechać rowerem wyznaczoną trasę w czasie nie dłuższym niż godzina i 45 minut. Do dyspozycji były dwa rowery - jeden to model sportowy, drugi, to stary typ sprzętu. Oczywiście grupa słabsza otrzymała lepszy pojazd. Uczestnicy mogli zmieniać się na rowerze tak często jak tylko chcieli, byleby tylko ukończyli zadanie w wyznaczonym czasie. Mniej więcej po przejechaniu połowy drogi prowadzący wręczał butelkę wina, którą należało bezpiecznie dostarczyć na linię mety. Za przejechanie trasy w wyznaczonym czasie (obydwie grupy) na wspólne konto mogło trafić 10 tysięcy dolarów. Każda butelka wina dostarczona w całości na metę to dodatkowe 5 tysięcy dolarów.
Grupa składająca się z dwóch pań i jednego faceta borykała się z pewnego rodzaju kłopotami - otóż panie nie wytrzymywały zbyt długo na rowerze, powodzenie misji zależało więc w głównej mierze od jedynego mężczyzny w zespole. W dodatku jedna z kobiet jechała tak, jakby od dawna nie siedziała na rowerze... Znacznie lepiej radziła sobie grupa silniejsza, która jako pierwsza dotarła do mety pół godziny przed upływem czasu. Grupa druga jednak także wyrobiła się w wyznaczonym czasie. Warto wspomnieć, że ostatnie fragmenty trasy to... spacer z rowerem w rękach. Otóż należało sprzęt wnieść po schodach. Sądząc po sylwetkach dwóch pań z grupy słabszej i ich postawie podczas wykonywania zadania śmiem sądzić, że gdyby to któraś z nich miała wtaszczyć na górę rower, mogłoby to zająć dużo czasu - kto wie, może nawet nie udałoby się wyrobić w wyznaczonym limicie...
Ostatecznie grupa zarobiła 10 tysięcy za dotarcie do mety i kolejne dziesięć za dostarczenie obydwu butelek wina w całości. Agent nie uczestniczył w rywalizacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz pojawi się na stronie po zatwierdzeniu przez moderatora