Przypominam, że Asia nie wyraża zgody na wykorzystywanie, kopiowanie i publikowanie zamieszczonych tu zdjęć w żadnym innym miejscu!
* * *
Jakim cudem w zadaniu z kodem semaforowym, nie wiedząc w zasadzie, gdzie masz biec, odnalazłaś właściwe miejsce?
Wiedziałam!
Spotkanie z bliskimi |
W czasach szkolnych biegałam i byłam chyba jedyna, która o tym mówiła, dlatego szybko podjęta została decyzja, że to ja biegnę. To była masakra. Plecak z kamerą i sprzętem ważył chyba z dziesięć kilo, na głowie ten śmieszny, brzydki kask, do tego ogromny upał. I ten krótki czas na naukę... nikt niczego się nie nauczył... Nic nie ułożyliśmy, zatem zaczęłam kombinować. .Wydawało mi się, że ostatni wyraz, który starali się nam przekazać, to będzie „place”, więc wymyśliłam sobie, że to będzie jakiś plac. Jakim cudem znalazłam odpowiednie miejsce? No dobra, przyznam się. Tym razem ja wykazałam się cwaniactwem. Wraz ze mną biegł kamerzysta i dźwiękowiec, a dodatkowo ochraniana byłam przez dwóch hiszpańskich policjantów na motorach – jeden jechał przede mną, drugi za mną. Gdy dobiegałam do jakiegoś skrzyżowania, „byłam” mocno zmęczona, musiałam odsapnąć, a w tym czasie pan policjant ustawiał się motorem w kierunku, w jakim chciał jechać - czyli do celu, przecież znał na bank miejsce mety. Spuszczałam głowę i kątem oka obserwowałam, w którym kierunku policjant skierował motocykl, a potem tam biegłam.
Ekipa realizacyjna czekająca w miejscu, do którego miałam dobiec wiedziała, jak poszło przekazywanie nazwy i w ogóle nie spodziewali się, że ja mogę tam dotrzeć… Dobiegłam zmęczona, pot lał się ze mnie strumieniami, a tam Marcin Meller siedział sobie spokojnie na schodkach i palił papierosa, kamery nie włączone, ekipa realizacyjna opalała się... Musiałam więc wbiec jeszcze raz… Marcin pokazał mi czerwoną racę i powiedział, że spóźniłam się ileś sekund. Myślę jednak, że mogli w ogóle czasu nie mierzyć, skoro nie spodziewali się, że dobiegnę na miejsce. A tak chciałam się zrehabilitować...
Dźwig - przed wykonaniem zadania |
Miałaś obawy, gdy zobaczyliście stojących w pobliżu krewnych i znajomych, że nie będzie ci dane spotkać się i porozmawiać z bliską osobą?
Pewnie, że mogło się tak zdarzyć. Niektórym wydaje się, że to niewiele, że nie widzieliśmy się z rodziną niecałe dwa tygodnie, ale tęskniłam za bliskimi, tym bardziej, że było to moje pierwsze rozstanie z rodziną.
Jedynie Bartek nie mógł spotkać się z żoną. Gdyby nie fakt, że uważałam go za agenta, jako pierwsza protestowałabym i namawiała do „zapłacenia” za niego - każdemu z nas było to potrzebne. Myślałam sobie jednak: skoro jest agentem, to i tak pozwolą mu się z nią spotkać. Poza tym wcześniej między sobą ustaliliśmy, że gdyby taka sytuacja miała miejsce, że ktoś nie będzie się mógł spotkać z kimś bliskim, a wiedzieliśmy po obejrzeniu pierwszej edycji, że może się coś takiego zdarzyć, to nie płacimy za niego pieniędzy. Marcin Meller był za tę decyzję bardzo zły na nas, zresztą nie rozumiał jej nikt. Dziś też jej nie popieram. Tak na marginesie wcale nie można wykluczyć, że i tak pozwolili mu się spotkać z żoną. Nikt tego nie pilnował, każdy mniej lub bardziej był zajęty swoją bliską osobą.
Zdjęcie z zadania "Mądrzy, praktyczni, głupi" |
Jak oceniałaś zachowanie Mirka, który w zadaniu w opuszczonym mieście strzelił do Doroty i czy kiedy okazało się, że musiał to zrobić, bo „tak mu kazali” jako agentowi zmieniło się twoje postrzeganie jego zachowania?
No cóż, byłam w szoku, że można tak się zachować. Nie widzieliśmy tego jak to zrobił. Po kolei eliminowani byliśmy przez strzelców. Pomyślałam: Jak bardzo można pragnąć zielonego piórka? Kiedy już wiadomo było, że takie było jego zadanie, trudno było ocenić jego zachowanie negatywnie - musiał to zrobić.
Pamiętam też, że już po zadaniu siedzieliśmy z Mirkiem we dwoje w busie i ja go zapytałam: Nie boisz się, że gdy wrócisz do Polski i ktoś obejrzy to zdarzenie, a potem cię spotka, da ci w twarz?” On odpowiedział: „Nie boję się i myślę, że tak nie będzie.”
Zadanie: Dźwig portowy |
Czy Mirek w ogóle wzbudzał Twoje podejrzenia, że może być agentem? Dlaczego stawiałaś cały czas na Bartka?
Ta sytuacja w busie, o której wspominałam, powinna dać mi do myślenia. Podobnie jak zdarzenie, które miało miejsce podczas mojego spotkania z mężem. Opowiadałam mu o tym, co się działo, co robiliśmy, jacy są inni uczestnicy. Gdy opisałam Mirka, powiedział: Jego dziewczyna opisywała go jako zupełnie innego człowieka! To też powinno wzbudzić moje podejrzenia… Bartek jednak tak bardzo pasował mi na agenta, że w ogóle nie zaprzątałam sobie głowy innymi. "Wybrałam" sobie Agenta i to mi wystarczyło. Może gdyby odpadł mój typ zaczęłabym kombinować.
Czy zgodzisz się ze stwierdzeniem, że twoje zachowanie, lęki, a nawet fakt, że trafiłaś do miejsca, którego nazwy i położenia nie znałaś mogły wskazywać, że to ty jesteś agentem?
Przyznam, że gdy ktoś mówi, że to mnie podejrzewał o bycie agentem, jestem mocno zaskoczona. Niczego nie udawałam, byłam sobą, a emocje były prawdziwe. Z drugiej strony jednak wiadomo, że w telewizji pokazują te fragmenty, które chcą pokazać, a poza tym oglądający może mieć kłopot z poznaniem czy emocje na pewno są prawdziwe, czy też jest to tylko gra.
Przed rywalizacją z bykiem |
Najzabawniejsze wspomnienia to?
Zadanie na wyspie .Cudowny dzień pomimo warunków pogodowych. Ten widok dorosłych ludzi próbujących na „tratwie” machać nóżkami i stać w miejscu. Do dziś płaczę ze śmiechu wspominając to zadanie. Po fakcie dowiedzieliśmy się, że mieliśmy „wodną ochronę” – płetwonurków, którzy w razie potrzeby mieli nas ratować. Oni byli ponoć przerażeni tym, co robi ta grupa z Polski.
Jak wyglądały warunki sanitarno-noclegowe? Spaliście w hotelach i mieliście bezproblemowy dostęp do np. prysznica, czy też zdarzały się dni, w których musieliście wieczorami i nocami radzić sobie w warunkach bardziej „wojskowych”?
Pod tym względem wszystko było jak najbardziej w porządku. Noclegi mieliśmy zapewnione w hotelach, nie było więc żadnych kłopotów ze spaniem, kąpielą, itp.
Opuszczone miasto |
Z kim najlepiej się Tobie rozmawiało, z kim się zaprzyjaźniłaś, a kto najbardziej działał Tobie na nerwy?
Ogólnie bardzo lubię ludzi, więc mimo chwilowych emocjonalnych sympatii i antypatii nie rozróżniałabym tego.
Roman już po twoim odejściu przefarbował włosy. A gdybyś to ty dotrwała do tego momentu i musiała zmienić kolor włosów – zrobiłabyś to? Czy kiedykolwiek w ogóle „byłaś” blondynką?
Nie miałabym problemu z przefarbowaniem, nie miałabym też raczej problemów z ogoleniem głowy na łyso - co było zadaniem w pierwszej edycji. Raz zdarzyło się, że zrobiłam się na blondynkę, ale nie podobałam się sobie w tym kolorze i szybko się go pozbyłam. Nadal nie potrafię wytłumaczyć, czemu wtedy uważałam przefarbowanie na blond jako coś złego (zadanie na dźwigu i słowa: możecie mnie kopnąć w d.., możecie mnie przefarbować na blond – przyp. autora). Może miałam jakąś koleżankę o tym kolorze włosów, która mocno zalazła mi za skórę ? No kurde nie wiem...
Tajemnicza postać z opuszczonego miasta |
Jak potoczyło się Twoje życie po programie? Myślałaś o tym, by wziąć udział (lub może wzięłaś udział?) w jakimś innym programie telewizyjnym, czy też może po kilkunastu dniach w Hiszpanii miałaś dosyć telewizji?
Dziwiłam się mocno po programie, że ktoś chce ode mnie na przykład autograf. Starałam się tłumaczyć, że nie jestem żadną gwiazdą, tylko zwykłym człowiekiem, że to znani aktorzy czy piosenkarze rozdają autografy. Po pewnym czasie jednak doszłam do wniosku, że znacznie więcej czasu tracę na próbie wytłumaczenia kolejnym chętnym, którzy proszą o autograf, że to bez sensu, niż gdybym się po prostu podpisała.
Oczywiście w lokalnych mediach pojawiały się wywiady ze mną, była też propozycja bym poprowadziła lokalny festiwal, koncerty. Przychodzili przedstawiciele organizacji politycznych. Byłam jednak jeszcze wówczas związana umową z TVN, który zagwarantował sobie, że przez dwa lata od emisji programu mogę pracować tylko dla nich, a jeśli ktoś inny chciałby mnie do czegoś zaangażować, musi dojść z nimi do porozumienia. Zdaje się, że wtedy przy koncercie TVN zażyczył sobie sporych pieniędzy i temat ostatecznie upadł.
"Asia śpi, gdzie się tylko da" |
W programie przedstawiona byłaś jako handlowiec z Opola. Nadal pracujesz jako handlowiec i mieszkasz w Opolu?
Od 15 lat jestem Przedstawicielem Medycznym. Mam nienormowany czas pracy, dużo jeżdżę samochodem, rozmawiam z wieloma ciekawymi ludźmi. Mam dorosłe już dzieci. Teraz zamierzam zacząć zwiedzać świat, w miarę możliwości finansowych. Mieszkam natomiast na małej wsi niedaleko Opola, blisko jeziora, w lesie.
Część uczestników pierwszej edycji programu utrzymuje ze sobą kontakt. Czy Ty masz kontakt z osobami z drugiej edycji, w której brałaś udział?
Na początku spotykaliśmy się, wspominaliśmy udział w programie, sporo rozmawialiśmy. Wiąże się z tym pewna anegdota. Otóż nierzadko zdarzało się, że ktoś nas rozpoznał jako uczestników „Agenta” i chciał np. zrobić sobie zdjęcie, albo wziąć autograf. Na jednym z naszych spotkań, w górach, jakaś starsza pani zbliża się do nas powoli z aparatem. Któreś z nas powiedziało: No dobrze, może pani zrobić zdjęcie… A kobieta, która szła z aparatem poprosiła, żeby ktoś z nas zrobił jej i towarzyszącym jej osobom zdjęcie na tle gór...
Po pewnym czasie kontakt się urwał, ale teraz, gdy dzięki wam, czytelnikom bloga, odżyły wspomnienia, myślę, że może warto byłoby spróbować zorganizować spotkanie po latach uczestników naszej edycji?
Gdybyś otrzymała teraz propozycję, by znów wziąć udział w programie typu „Agent” i znów zmierzyć się z zadaniami porównywalnymi do tych, z jakimi mierzyliście się w 2001 roku – zdecydowałabyś się?
Myślę, że tak, TAK i TAK. Choć pewnie teraz starałabym się mniej emocjonalnie podchodzić do zadań i zdarzeń. Nie wiem, na ile by mi się to udało, ale próbowałabym. Udział w „Agencie” to była świetna, niezapomniana przygoda, po której pozostało mi sporo wspomnień i pamiątek.
Myślałaś o tym, by wybrać się w podróż do Hiszpanii, do miejsc, gdzie wykonywaliście zadania?
Gdybym faktycznie miała się kiedykolwiek wybrać w taką podróż, to tylko z kimś, kto mógłby mnie wozić do konkretnych miejsc i wskazywałby, że tu odbywało się takie zadanie, a tam inne. Zresztą dostać się do niektórych miejsc mogłoby być ciężko, albo wręcz niemożliwe, bo na przykład zamek na finał był wynajmowany od miejscowego milionera..Wygrywając epilog wygrałam wycieczkę do Hiszpanii, spędziłam wtedy cudowne dwa tygodnie z mężem (mogłam wybrać sobie hotel w Hiszpanii na określoną voucherem kwotę).
Kod semaforowy |
Obiecałam szczerość.
Na ostatni, trzeci casting zaproszono już tylko czterdzieści osób. Gdy już tam jechałam, moja mama powiedziała coś w stylu: „Asia, to jest telewizja, bądź grzeczna, schowaj swoje poczucie humoru, szczerość, cięty język…”. W moim odczuciu w ostatnim etapie specjalnie zadawano różne trudne, dziwne i zaskakujące pytania, żeby zobaczyć emocje i reakcję ludzi. Psycholog prowokował; proszono o wykonanie czegoś dziwnego, śmiesznego.. A ja wbijałam paznokcie i starałam się… być grzeczna. Siedziałam spokojnie i odpowiadałam: spokojnie… nie dawałam się za bardzo sprowokować. Już w trakcie programu dowiedziałam się od realizatorów, którzy na mnie stawiali, że dziwiono się, jak to możliwe, że osoba, którą rozpierała wręcz energia na poprzednich castingach tym razem siedzi jak zahipnotyzowana.
Wyspa |
W dniu wylotu ekipy Agentów do Hiszpanii idąc do pracy modliłam się o cud. I chyba faktycznie jestem czarownicą, bo około 10.30 zadzwonił telefon: „Cześć Asiu, mówi Ewa Leja. Słuchaj, mamy taki problem – jedna z uczestniczek nie mogła wylecieć z kraju, czy dolecisz do Hiszpanii?”… No jak to? OCZYWIŚCIE! Samolot z Krakowa startował o piętnastej, zdążyłam jednak w krótkim czasie załatwić sobie urlop, pożegnać dzieci, spakować się i zdążyć. Później dowiedziałam się, że nie zostałam wybrana od razu do szóstki, bo na ostatnim castingu byłam za cichutką, grzeczniutką dziewczynką, a ostatecznie poleciałam ze względu na kłopoty z paszportem jednej z dziewczyn.
Przejście po linie |
Po drugie: fajnie jest usłyszeć „Rezerwowej”, że byłam dużym zaskoczeniem i niespodzianką, oraz że moje emocje często „robiły” fragmenty odcinków od dyrektora programowego Edwarda Miszczaka i Producentki Ewy Lei, chociaż niejednokrotnie przeklinałam siebie za moją otwartość i emocje..
Ewa Leja nazwała mnie pechowcem i szczęściarzem w jednej osobie. Czarownicą.
Lekcja dla mnie? WARTO WIERZYĆ W MARZENIA, nawet wtedy gdy wydaje się już za późno. I nie udawać kogoś innego, jestem już niegrzeczną sobą.
* * *
Jestem pełna podziwu dla całej „agentowej” braci. Szacun za wiedzę, zainteresowanie, konsekwencję w działaniu. Zgodziłam się dość szczegółowo odpowiedzieć na pytania autorowi bloga, Łukaszowi. Dzięki Wam wróciłam. Dziękuję.
I jeszcze jedno. Do dziś gdy ktoś stuknie nożem o kieliszek drętwieję na moment… zielone czy czerwone?
* * *
Przypominam, że Asia nie wyraża zgody na wykorzystywanie, kopiowanie i publikowanie zamieszczonych tu zdjęć w żadnym innym miejscu!
Jeśli macie jakieś pytania do Asi, przesyłajcie je przez formularz kontaktowy, profil na facebooku (Agent - reality show) lub w komentarzu (koniecznie z dopiskiem: pytania do Asi).
Do końca tygodnia możecie też jeszcze przesyłać pytania do Beaty. Ostateczny termin: niedziela 19 lutego.
* * *
Jutro około 20.00 pojawi się wpis dotyczący tropienia "Agenta" w ruszającej drugiej edycji z celebrytami. Zgłosiło się póki co siedem osób, zabawa będzie więc prowadzona. Zgłaszać można się jeszcze do jutra do godziny 19.30 (formularz kontaktowy, pw na facebooku lub komentarz z chęcią wzięcia udziału w zabawie. Koniecznie dopiszcie nick lub imię, pod jakim chcecie publikować swoje przemyślenia i typy. Listę osób (nicków), które się zgłosiły oraz szczegóły zabawy w typowanie opublikuję jutro.
Ciekawe co by było, jakby ekipa jednak mierzyła czas i Asia by się w tym czasie zmieściła. Strach pomyśleć jak nierealistycznie by wyglądało to zadanie w telewizji - nikt prawie kodu semaforowego nie pamiętał, a pieniądze wygrali! Cud? Nie no, spryt Asi oczywiście, ale widz by przecież o tym nie mógł wiedzieć, prawda?
OdpowiedzUsuńPięknie wyczerpany temat. Aż w zasadzie nie mam o co pytać. Dzięki za wywiad i pozdrowienia dla Joasi :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za super wywiad! Pamiętam, że czytałam kiedyś o sytuacji z rezerwową uczestniczką. Na początku nie wiedziałam, że chodziło o Asię, ale domyśliłam się po obejrzeniu prologu. Można zauważyć, że w ujęciach z lotniska, gdy wszyscy zawodnicy otwierają koperty z biletami, nie ma wśród nich Asi. Podobnie po przylocie do Hiszpanii i dotarciu do hotelu - widzimy tylko jedenastkę graczy. Moment, gdy Asia żegna się z dziećmi przed wylotem, musiał zostać wmontowany później. Fajnie było dowiedzieć się czegoś więcej o tej historii u samego źródła :)
OdpowiedzUsuńW prologu widać blondynkę z kręconymi włosami stojącą wśród pozostałych, dokładnie wtedy gdy otwierają koperty z biletami na lotnisku. Czyżby chodziło o Ramonę z ”Baru” i ”Kawalera do wzięcia”?
OdpowiedzUsuńAle super! Tyle ciekawostek :D Bardzo dziękujemy za wszystko!
OdpowiedzUsuńHeeej, po przeczytaniu informacji, że Asia musiała dolecieć do pozostałych, przyszła mi do głowy myśl, że uczestnicy mogli od razu, nawet dobrze nie poznając, wykluczyć Asię z kręgu potencjalnych agentów!
Zawsze mogli pomyśleć, że wszystko było z góry zaplanowane. Z resztą Asię typował Wojtek więc niektórzy sądzili, że jest podstawiona.
UsuńCzy na tym zdjęciu jednym z operatorów jest Gosku, król internetów?
OdpowiedzUsuńja go nawet na dwóch widzę! :)
UsuńŁukasz, z ogromną przyjemnością przeczytałam wywiady z Asią i Beatą, świetna robota! Czy pojawią się jeszcze jakieś inne wywiady, w szczególności z uczestnikami 2 edycji?
OdpowiedzUsuńDo tej pory pojawiły się wywiady z pięcioma uczestnikami "Agenta" - Remek, Jerzy i Piotr z pierwszej edycji, a także Beata i Asia z drugiej. W przyszłości najprawdopodobniej pojawi się jeszcze co najmniej jeden wywiad, ale nie wiem, kiedy to nastąpi
Usuń