Czas na krótki wpis poświęcony jednej z uczestniczek pierwszego sezonu "Agenta". Izolda, bo o niej mowa, pożegnała się z francuską edycją po czwartym odcinku. Do historii programu przeszła jako pierwsza kobieta, która wyciągnęła czerwone piórko.
"Już wszystko wiadomo: kto wygrał, kto przegrał i kto był agentem" - te słowa zna każdy fan nakręconych w latach 2000-02 trzech sezonów "Agenta". Pojawiały się zawsze na inaugurację pierwszego odcinka, a wypowiadał je Marcin Meller. Nie były to jednak jedyne teksty, które miały nam przypomnieć, że choć pozornie jest to niewinna gra grupy przyjaciół, wśród nich znajdował się "Agent", który miał dwa zadania - utrudniać zarabianie pieniędzy i nie dać się wykryć.
Ostatnio w jednym z komentarzy pojawiło się pytanie, czy będzie jakieś porównanie programu "Agent" do nadawanego obecnie "The Traitors. Zdrajcy". Postanowiłem dziś zająć się tym tematem. Chętnie tez poznam waszą opinię, wszelkie komentarze mile widziane.
Gdy pierwszy raz usłyszałem o tym, że jedno zadanie odbywało się w miejscowości Vila Real, pierwsza moja myśl brzmiała: jak to? Przecież Villarreal jest w Hiszpanii, jest tam klub piłkarski... Okazało się potem, że to, co brzmi podobnie, niekoniecznie to samo oznacza i może być inaczej pisane.
To najprawdopodobniej ostatnie zadanie ze starych edycji, które nie zostało jeszcze przeze mnie opisane. Zapraszam więc do wspomnień związanych z wyzwaniem, które w części przypominało nam to, z którym mierzyli się uczestnicy w sezonie drugim w Hiszpanii - czyli "Opuszczone miasto".